Pani Jadzia co jakiś czas poddusza mnie z miłości, napadając na mnie na korytarzu.
Szpital znowu zaatakowały sputniki, wybijając szyby na odcinku A. Wezwano posiłki z oddziału 0 – 4. Sanitariusz skaleczył rękę, pacyfikacja przedłużała się, ale zagrożenie minęło, mózg pacjenta uśpiono na kilka godzin.
Rozmawiałam przez telefon z Anną. Za mocno tutaj żyję, rozpraszam się na wiele czynności, zapominam o własnym życiu. To kolejna ucieczka przed sobą. Nie potrafię wieczorami wyhamować układu siatkowatego i bezsenność trawi mnie jak podstępna choroba.