Pojechałam na oddział odwiedzić Beatę. Bez Kotana robi się tu powoli mały psychiatryk. Lekarze pytali mnie, po co mi piątki na maturze, skoro i tak ćpam. Nie bardzo chcieli ze mną rozmawiać. Kolejna ich przegrana? Nie. Kolejne przegrane życie.
Wróciłam do Marzeny. Dalej ćpałyśmy jej kompot. Ja mam jeszcze gdzie wracać. Marzena już nie, ona już nie ma domu. Rodzice wyrzekli się jej bardzo wcześnie, według mnie – zbyt wcześnie.