Przyszedł czas melancholii. Ona nigdy nie zawiedzie, przybywa w porę jak wiemy przyjaciel i trwa, zniewala duszę, szczerzy zęby, wbija okrutnymi podszeptami w myśli obrzydzenie do życia i do siebie.
Nie docierają do mnie śmierci, które nie powinny zaistnieć. Nie przyjmuję do wiadomości kolejnych zgonów ludzi z dawnego orbitowania wokół planety Narkomana.
Znaleziono cię z igłą w tętnicy szyjnej, najbardziej błogosławionej w tej śmierci; znaleziono cię w piwnicy, w zamarzniętej kałuży z błotem na twarzy. Finis coronat opus . A byłeś takim ładnym chłopcem, zanim stoczył cię heroinowy rak.