Pojechałam do Warszawy, do Marzeny. Pracuje jako opiekunka do dziecka i mieszka razem z tymi ludźmi. Bierze. I produkuje kompot. Zaćpałyśmy razem tym jej kompotem. Jest bardzo mocny. Jest lepszy od morfiny. I fajniej się po nim czuję.
Odwiedziłam panią Marię. W końcu przyznałam się do ćpania. Doszła do wniosku, że to już koniec. Eksperyment z Basią nie udał się. Bywa i tak. Rozmawiałam z Kotanem przez telefon. Zmartwił się moim ćpaniem, pytał, czy nic chcę przyjść do MONARU. Odmówiłam. To była bardzo smutna rozmowa.