Ładuję ziomki w kanał i chodzę po mieście. Nie przyjmuję uwag rodziców. Staram się nie spotykać z ludźmi. Milicja ciągle mnie ma na oku, mimo że uważa mnie za stukniętą.
Dużo czytam. To dziwne, że mogę czytać, że chce mi się czytać. Żyję ot tak sobie, jak przelotny ptak ze złamanym skrzydłem. Nie mogę pofrunąć dalej.