Wielu pacjentom się pogorszyło. Ubezwłasnowolnieni w pasach, kaftanach, zastrzykami, bez lęku znoszą swój los, choć z przekleństwem na ustach dla personelu i miłosnym posłaniem dla bogów. Płakali, krzyczeli i śmiali się, wierząc w zbawienie. To chyba przez kosmiczne upały.