Filip mówi, że mnie nie poznaje. Przychodzę do chaty w szkolnym mundurku, z tarczą na rękawie, śpieszę się do domu. Twierdzi, że zostałam zniewolona. Ja wiem, co robię. Mundurek szkolny to barwy ochronne. Punktualność i dobre stopnie to pewne zabezpieczenie, że mnie nie rozszyfrują. A milicja czuwa. Majkę walę w stopy, bo oni sprawdzają tylko kanały na rękach. Niewiele wie milicja o narkomanii. A o ćpunach jeszcze mniej. Dlatego możemy spokojnie egzystować i umierać.