Spotkałam kilku znajomych ćpunów. Pytali mnie, jak to jest na nowoczesnym odwyku. I czy już jestem okay . Byłam okay , bo wypiłam zupę. I nawet miałam ochotę z nimi porozmawiać, tylko jeden z nich opieprzył mnie za to, że znowu grzeję. Kazałam mu się odpierdolić.
Czyli tamto wraca. Po ćpaniu wszystko z człowieka wyłazi, cała nędza i wielkie gówno, jakim wtedy jest.
Po szkole wracam błyskawicznie do domu, żeby zdążyć przed przyjściem rodziców z pracy. Nastawiam zupę i modlę się, żeby wcześniej nie wrócili. Kładę sobie towar za łóżkiem, myję garnek, wietrzę mieszkanie z tego smrodu, otwieram zeszyty, książki i czekam. Gdy wracają, robię się taka malutka, taka pluskwa i mam ochotę się schować. Ale wiem, że rano wypiję ten słoik zupy i pójdę do szkoły jak grzeczna córka.