Marzena powraca do mnie w snach.
Nieustannie kręcę się wokół śmierci jak bąk nakręcony dla rozbawienia dziecka. Zdaje mi się, że jestem cieniem, przenikam ulice miasta; wzbudzam niepokój, poczucie bezradności i westchnienie ulgi, kiedy odchodzę.
Kiedy własne JA staje się nie do wytrzymania, kiedy rozrasta się jakaś bestia od środka i chce je zniszczyć, wtedy można upić się ze śmiercią, pójść na trening, przemilczeć, napisać wiersz lub podnieść się raz jeszcze.