Czuję się trochę lepiej. Nie wiem, co się ze mną działo. To znaczy, wydaje mi się, że działo się coś złego, tylko nie umiem tego określić.
Zaczęłam wychodzić z domu. Tak jak kiedyś chodzę po ulicach i przyglądam się ludziom. Omijam miejsca blisko szkoły. Tam nie chcę chodzić. Najczęściej bywam w parku pod Szczytem. Za dwa miesiące będą tu tłumy. Teraz jest jeszcze spokojnie. I tak zwyczajnie. Nic nie muszę robić, nigdzie się nie spieszę.