Serce buntuje się przeciwko nadmiarowi niezdrowych emocji. Wtedy czuję, że to już blisko. To takie niepojęte, poznanie tajemnicy wiecznego snu, na który tylu zapada wokoło. Myślę, że ktoś poprowadzi mnie za rękę w pierwszą otchłań i odnajdę światło.
A tak naprawdę, to dziwne, że z taką wadą serca nie umarłam przez tamte lata. To graniczy z cudem w medycynie.