Codzienne dotykanie śmierci. Opuszkami palców. Smakowanie językiem. Zapach przedmieścia Raju. Umierasz i przyglądam ci się bez lęku, z zakłopotaniem, że to ja tu jestem, a nie ktoś bliski. Umieranie bez tajemnic, bez majestatu śmierci, oficjalnie, w pośpiechu, łóżko po łóżku, bez skupienia, samotnie. Urzędowe stwierdzenie zgonu i to wszystko. Ostatni akt życia odegrany w kiepskim teatrze, na niewłaściwej scenie.
Wiktor D.: Kochać do granic swego istnienia.
Dostrzegam w nocy, jak ciemność powstrzymuje czas, mijające sekundy, tak namacalnie czuję swoje istnienie w twórczości, którą uprawiam. I uśmiecham się do lęku. lecz nie obawiam się, kiedy mogę zatrzymać na kartce zapisany wiersz.