Zaczęłam brać insulinę. Zaraz po obudzeniu idziemy do zabiegowego i wstrzykują nam podskórnie jednostki. Codziennie coraz więcej. Potem leżymy w łóżku przez kilka godzin, a potem dostajemy cukier i śniadanie. Nie wiem, po co to wszystko, ale nie podoba mi się to. Mam straszny apetyt, ciągle chodzę głodna.
Później są zajęcia w świetlicy. Mamy malować lub coś w tym rodzaju.
A wieczorem opowiadamy sobie różne historie ze swego życia. Żorżeta opowiada mi o swoim wielkim ćpaniu. Śmieszy mnie to, fantazjuje, ale jej nie przerywam. Tutaj każdy, kto trochę myśli, żyje marzeniami, żeby to przetrzymać.
Szalona ma epi. Boi się sprawy. Ze swoim chłopakiem skopała faceta. Nie wie, czy przeżył. Jej chłopak jest pełnoletni i siedzi w pudle. Mówi, że jak facet odstrzeli, to on z dychy nie wyjdzie.
Słucham tych ich opowieści i zastanawiam się nad swoim życiem. Ale myślę tylko o jednym – o tej prawdziwej wolności.