Przyglądam się chorym psychicznie. Żyją we własnym świecie, rozmawiają sami ze sobą. I chyba jest im tam dobrze. Niektórzy jednak cierpią, bo niekiedy bardzo krzyczą. Wtedy wiążą ich w pasy. Bywają takie dni, że cały oddział jest niespokojny i to się udziela.
Rozpaliłam ognisko w takiej wielkiej popielniczce. Ugaszono to od razu i pani doktor wzięła mnie na rozmowę. Bardzo się na mnie gniewała. Zrobiło mi się bardzo smutno. Nie chcę, żeby się na mnie gniewała.