Między badaniami nie robię właściwie nic. Do południa zganiają nas w jedno miejsce, żeby mieć wszystkich na oku. Jedzenie jest niezłe, o wiele lepsze niż w kiciu. I pozwalają oglądać telewizję. Więc oglądam, bo dawno tego nie robiłam. Nigdy mnie to specjalnie nie interesowało, a tutaj to jest jedyna rozrywka tych pań. Tutaj nikt nikogo o nic nie pyta i każdy jest oczywiście niewinny. Wieczorem szybko nas kładą. Sanitariusz w nocy chodzi po sali z latarką i sprawdza, czy przypadkiem ktoś nie targa się na własne lub cudze życie. To mnie ciągle budzi, zawsze miałam kiepski sen. Nie wiem, co u rodziców. Kontaktuje się ze mną tylko adwokat. Podobno w śledztwie nie ma żadnych widzeń. Jest tylko pytanie, czy rodzice skorzystaliby z tej możliwości.