Dzień moich imienin. Jakże odmienny od tamtych lat. To ja się zmieniłam, chociaż oni tego jeszcze nie zauważyli. Przyjmuję prezenty z miłym uśmiechem.
Najlepszy prezent dostałam od Filipa – całe opakowanie majki. Zrobił mi od razu zastrzyk. I powtórzył:
– Baśka, rób swoje, bo oni cię zniszczą.
Może tak, może nie. Jeszcze na coś liczę. Na jakiś gest porozumienia z ich strony. Na byle co.
Jest mi tak dobrze. Jest OK. Chciałabym im powiedzieć, że przecież ich kocham. Ale coś mnie powstrzymuje, coś dusi i nie pozwala powiedzieć tego prostego słowa. A może nie trzeba mówić? Może trzeba coś zrobić?