Tyle we mnie mroku. Przyglądam się młodej kobiecie, która umiera w delirium po szesnastu latach brania leków. Jej powolne konanie w półśpiączce, w halucynozie, z drżeniem, w wyniszczeniu, przyprawia mnie o nieznany dreszcz, który niczym delikatny prąd przypomina mi, że i ja mogłam dojść do takiego stanu.