Nie puszczono mnie do domu na siedemnaste urodziny, żebym nie zapiła, nie zaćpała, nie zniknęła.
A i tak zaćpałam, bo gdy pożegnałam rodzinę, zeszłam do podziemi i tam czekał Filip z zupą. I mogli mi nagwizdać ci wszyscy psychiatrzy, psycholodzy i cały średni personel medyczny. Bo nikt się nie zorientował.