Lubliniec jesienią przypomina mi tamten czas. To pora, kiedy zdarza mi się tutaj powracać. W murach tętni szaleństwo – tysiąc dwieście osób. Badam schizofreników, oswajam, wczuwam się i czuję. I oni wyczuwają moją odmienność.
Poddać się na finiszu, to ostateczna głupota, ale wtedy właśnie brakuje sił i nie wierzy się w powodzenie. Pięć lat pracy nad sobą, studia. Pięć lat walki na ringu z każdym wspomnieniem, myślą, pragnieniem.