Dostałam list od pani Marii. Życzy mi powodzeniu, wytrwałości i zdania matury.
Nikt w sanatorium nie dawał mi szansy. Wszyscy twierdzili, że nie dam rady sama. Mieli chyba rację.
Napisała do mnie również Marzena. Połowa ludzi została wypisana, nowi, a raczej starzy, znów zostali przyjęci. I tak jest ciągle, błędne narkomańskie koło toczy się. Jestem przy końcu wędrówki. Wolna od wszystkiego. Coś we mnie gnije. Czas zatrzymał się w zniszczonym mózgu i tworzę fałszywa wizję prawdy.
A byłam kiedyś cząstka, świata ludzi.