Dlaczego nadal rozmawiam tylko ze sobą lub z Małym Księciem, lub z Cezarem, lub z Nieistniejącym?
Coś niedobrego dzieje się z moim mózgiem. Słyszę głosy? Widzę upiory? Ciało rozrasta się do monstrualnych rozmiarów? Wydaje mi się, że w długą noc leżę obok siebie, niczym z siostrą syjamską zrośnięta dłońmi lub stopami i dławię się, bo jak udźwignąć aż dwie, kiedy jedna rozszczepia się na tysiące światów…
I te pełzające stwory wzdłuż łóżka. Nie chcę nic mówić, ale nie przypominają chomików z dzieciństwa.