Rano Kotan zrobił pobudkę w swoim stylu. Śpiochów powywracał razem z łóżkiem, a potem wygonił na poranną gimnastykę. Po szkole położyłam się. Nastrój mi się obniżył. Leżałam sobie i marzyłam o różnych dziwnych rzeczach. Żeby można było zapomnieć o działaniu narkotyku. Tak, ale wtedy nie można by walczyć o siebie. Ale jeszcze w tej walce można przegrać i wtedy jest koniec.
Część ludzi pojechała na przepustkę. Jest spokojnie. Ja jeszcze nie mam wyjść.
Muszę się trzymać, by wytrwać. Dobrze, że mam gdzie wracać. Większość z nas nie ma już domu. Rodzice tego nie wytrzymali i wyrzekli się swoich dzieci. Inni walczą do końca, robią piękny pogrzeb i wspominają najlepsze chwile. Matka musi mieć atomowe serce, by to wszystko znieść.
Mogę wychodzić na spacery tylko z wychowawcą. Wyprowadzają nas jak małe dzieci, od nowa pokazują świat. Taki codzienny.