W szkole studniówka. Moja za rok, oczywiście jak dożyję. I po co mi to wszystko? Przecież to jest wegetacja. Skończył mi się towar. Oczy mi łzawią, łamie w kościach. Nie mogę podłapać głodu, sama go nie przetrzymam. Musze przejść na prochy, żeby podleczyć sobie kanały. Nie mam już gdzie się wkłuwać. Gdyby dało się wstawić taki aparacik do żyły, jakie mają na przykład ludzie dializowani, to nie miałabym problemów. Ale to tylko marzenia. Trzeba męczyć swoje żyły codziennie – nawet po kilka razy.