Oddycham wolną Częstochową. Nie czuję się zagrożona w mieście, nie czuję się osaczona. Powrócił spokój ulic i tłumu.
Przed znajomymi ukrywam wyjazd do Lublińca. Ukrywam wszystko, co się wydarzyło, zamykam w środku niczym przeklętą perłę w nadgniłej muszli. To chyba tak – oni psują się od wewnątrz, cały ten układ.