Chłonę inną psychiatrię. Tutaj inaczej traktuje się pacjentów i jest więcej lekarzy i psychologów. Żal, że nie będę mogła być ze schizofrenikami na co dzień.
Wtedy nasze szaleństwo przerażało nas samych, a krzyk z izolatki niósł ulgę, tam było coś lub ktoś, kto cierpiał także za nas. Tam siennik wchłaniał wydaliny i parował wiecznym szczęściem. Długie ramiona kaftana bezpieczeństwa tuliły do snu sierotę. Milczenie miało sens. Fenactil spajał myśli i zniewalał nasze uczucia.