Na każdym kroku ściga mnie poczucie odmienności. Docent pije dalej. Sądzę, że również jest uzależniony. Usiłuje mu dorównać szef oddziału, lecz chyba nie jest w stanie dotrzymać Docentowi kroku, ma zbyt słabą głowę i za mały trening. Pacjenci na razie są trzeźwi.
Śpię doskonale dzięki codziennej kąpieli w basenie. Serce uspokajam lekami.
Czytam Schizofrenię Kępińskiego i powracają tamte chwile, kiedy lekarz orzekł, że jestem chora psychicznie. Czy moja dezintegracja była aż tak wielka, że nie można było się ze mną porozumieć?