Mieszkańcy małego miasteczka żywią się plotkami jak planktonem. Konsumują, przeżuwają i trawią w majestacie. Smakują mnie. Jak mnie przetrawią i nie zatrują się, będę mogła zaistnieć w ich świadomości jako swoja. Na razie usiłują mną manipulować, by załatwić swoje stare porachunki.
Czuję się jak wrzucona na głęboką wodę nieznanego jeziora o idealnie spokojnej powierzchni i, by utrzymać się na niej, macham rękami, robiąc zamęt.
Sparaliżowany pacjent zabił swoją żonę, tocząc się na wózku inwalidzkim, kiedy ona zabawiała się z kochankiem. Mam orzekać o jego stanie psychicznym z szefową i dyrektorem.