Zabrakło mi odczynników. Dostałam wcześniej adres od Marzeny, gdzie w razie potrzeby można się udać. Poszłam tam. Było trochę znajomych ludzi, dlatego nie miałam problemów z wejściem. Dali mi spróbować swojego kompotu, akurat kończyli produkcję. Byliśmy wszyscy już przygrzani, gdy na chatę wpadła milicja. Zbaraniałam, ale to był moment. Rzuciłam się do okna i skoczyłam razem z szybą. Na szczęście było to I piętro, więc skręciłam tylko nogę i pokaleczyłam ręce. Musiałam iść ulicami krwawiąc. Nikt mnie nie zatrzymywał. To chyba wszystko już ponad moje siły. Wyrzekłam się wszystkiego co ludzkie. A tak żyć nie potrafię. Nie umiem już tak.
Musiałam sama robić wszystko. Tak bardzo chciało mi się ćpać, że wszystko mi się pomyliło.