Powróciłam do Lublińca, ale tylko na staż, do kliniki, która jest na terenie szpitala. Zamieszkałam na ostatnim piętrze, w pokoju gościnnym obok podleczonych schizofreników.
Poprowadziłam od razu zajęcia ze studentami medycyny, opowiadałam im o tej królewskiej chorobie, która teraz stała się przekleństwem dla wybrańców losu.
Minęło pół roku od mojego odejścia z psychiatrii, paranoja małego miasteczka odżyła we mnie, ale podchodzę do tego z dystansem i przyglądam się symptomom jak obcy przybysz.