Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Co nowego czy ważnego?

– Jeśli to prawda, co czytałem, to pewnie ważne, chociaż nie zainteresuje Ciakena czy Bielenia. – Ibn Khaldouni teatralnie przewrócił oczami.

Adams pozwolił rozmowie zejść na błahe tematy.

Później zastanawiał się nad tym: Ibn Khaldouniego dzieliła epoka od Zumarragi. Z perspektywy sześciuset lat wydaje się to mgnieniem oka, ale wtedy… Poprzednicy umarli na plagę, następcy żyli już w innym świecie; zerwała się ciągłość myśli. Możliwe, że dla Ibn Khaldouniego Zumarraga był taką samą przeszłością, jak Ibn Khaldouni dla Adamsa.

Ilu jeszcze zagubionych podróżników spotka w Mieście pod Skałą Adams…? Może Zumarragę, temat swoich dywagacji, a może i samego Lulliusa?

Wprawdzie niezbicie wykazano, że oświecony doktor tylko wynalazł diagram, ale skoro istniało tyle różnic między powierzchnią i Miastem pod Skałą, to może tutaj metoda Lulliusa przyniesie więcej rezultatów…? Adams spróbował skonstruować diagram. Pierwszy punkt podpisał: „Ziemia” (czyli Rzym); następny: „Liliane”; kolejny: „Nero” (czyli Miasto pod Skałą); ostatni z nich zaś: „Natalia”. Pożądana symetria wymusiła, by ułożyć je w wierzchołki kwadratu.

Połączył je okręgiem, który miał oznaczać cały świat: te miasta na powierzchni i to, do którego wchodzi się przez korytarz w podziemiach.

Teraz przekątne kwadratu: „Liliane” – „Natalia”, dwie kobiety ważne w jego życiu… oraz: „Ziemia” – „Nero”. To znowu jasne: przekątne łączą byty tego samego rodzaju: jedna ludzi, druga światy, pomiędzy którymi tak trudno jest się przedostać. Na razie nic nowego.

Wrysował „kontakty”, linie łączące wierzchołki kwadratu. „Liliane” połączyły one zarówno z „Ziemią”, jak i z „Nero”. No tak, spotkał ją przecież w kolejce do Muzeów Watykańskich. Jednak diagram wskazywał jasno, że również Natalia kontaktowała się zarówno z Podziemiem, jak i Ziemią. To chyba pociecha! W porządku, droga wyznaczona, teraz należało odkryć jej kierunek… Liliane zstąpiła wraz z nim do Miasta pod Skałą. Obieg ma więc iść dokładnie tak, jak Adams rysował punkty węzłowe diagramu: Ziemia – Liliane – Nero – Natalia – (znowu) Ziemia.

Jeśli Liliane tu pozostanie, to z symetrii diagramu wynika, że Natalia wyjdzie na powierzchnię. A z kimże, jak nie z Adamsem…?

Zaczął nerwowo dreptać po pokoju, co chwilę zerkając na wyrysowaną figurę. Prawda w liniach, prawda w symetrii… Diagram jednak przyniósł pociechę.

Wśród imion umknęła mu Falzarota. Uzupełnienie diagramu o nią nie zmieniłoby konkluzji, choć zburzyłoby jego symetrię. Ważniejsze, że Liliane należała do ludzi drugiego rodzaju, Natalia do pierwszego, przypisanie zaś Falzaroty było niepewne, choć w każdym przypadku pogłębiłoby asymetrię. Najwidoczniej tak skonstruowany diagram nie był dość bogaty, by stać się poprawnym modelem obecnej sytuacji.

37.

Zastał Natalię w swoim pokoju. Przyszła pod jego nieobecność. Chodziła niepewnie, przebrana w jego pidżamę. Zataczała się. Jej oczy znowu były puste i obojętne, jakby nie potrafiła zogniskować na nim wzroku.

– Humphrey? – zdziwiła się. – Przeniosłam się do ciebie, bo ktoś zatrzymał czas. Odbiorą nam wszystko, co dostaliśmy.

Jej wzrok nadal był nieobecny. Chwilę bezradnie kiwała się w przód i w tył.

– Co się tak gapisz?! – rzuciła zniecierpliwiona. – No, idźże do pokoju.

Na stoliku leżała niemal pusta torba białych chrupek. Kruche płatki zawierały mieszaninę halucynogennych chemikaliów. Podobno następnego dnia po zażyciu ułatwiały pracę umysłową, dlatego pracownikom uczelni i studentom zalecano ich spożywanie, a przy zakupie przysługiwała im zniżka.

– Możesz poczytać sobie mój dowód osobisty – powiedziała.

Kończyła spaghetti. Na serwecie powstała kałuża sosu pomidorowego. Pidżama zsunęła się jej z ramienia, a rękaw zanurzył w sosie. Nie reagowała. Pamiętał jej ramiona: proste, proporcjonalne, o lekko zarysowanych obojczykach.

Wizje wywołane narkotykiem dawno ustąpiły. Oszołomienie pozostało, choć już przeradzało się w otępienie i senność.

– Połóż się lepiej spać – powiedział. Ujął ją w pasie i odprowadził do sypialni. Nie protestowała, już znała działanie tego chemikalium. Ściągnął z niej upapraną sosem bluzę pidżamy. Uważał, że ma do tego prawo, choć jeszcze nie nadszedł dzień ślubu wpisany w dowodach.

Natalia leciała mu przez ręce. Ułożył ją i narzucił na nią prześcieradło. Zaraz usnęła.

Jej dowód osobisty leżał na podłodze, wypadł z rozpiętej torebki. Adams spojrzał na zdjęcie, potem przekartkował go w poszukiwaniu wpisu małżeńskiego. Niedbale odciśnięta fioletowym atramentem, ogromniasta pieczątka była na swoim miejscu. Zaniepokojony, rzucił wzrokiem na datę: Natalia miała rację, do ślubu pozostało dokładnie czterdzieści dwa dni. Wpatrywał się zdumiony. Dla pewności policzył jeszcze raz, nie chciało wyjść inaczej.

Nerwowo wydobył swój dowód z portfela: ta sama data, co w dowodzie Natalii. Do ślubu nadal równo sześć tygodni. Może wtedy źle zrozumiał Człekousta? Może Uombocco pomylił się i wymienił inną datę?

Wkrótce zezwolono mu na korzystanie z czytelni uniwersyteckiej. Mógł przejrzeć materiały poświęcone Alonzo Zumarradze oraz jego notatki. Było tego ledwie kilkanaście szkiców, które skopiowano dla niego.

W bibliotece zatrudniano wyłącznie kobiety, obowiązkowo żyjące w celibacie. Trudno powiedzieć, co lepsze dla dziewczyny w Mieście pod Skałą: małżeństwo czy celibat.

To właśnie jedna z bibliotekarek oderwała go od pracy: szpakowata, szczupła kobieta, odziana w różne odcienie szarości, o napiętej skórze na twarzy.

„Ładnie się starzeje…”, pomyślał, gdy szła ku niemu.

– Telefon do profesora Adamsa – powiedziała, nachylając się nad nim.

Natalia. Bełkotliwym głosem oznajmiła, że jest chora, więc przeniesie się z powrotem do siebie, a ponadto, że dzwoniła dwukrotnie Liliane, więc ona, Natalia, nie ma nic do roboty w jego mieszkaniu.

Parę dni temu Natalia przeniosła się do pokoju Adamsa, ignorując zakazy urzędowe. Ochrona Ludności dotąd nie zareagowała.

Niestety, jednocześnie Natalia przestała chodzić na zajęcia. Odkąd zauważyła, że data wpisu w dowodzie się nie przybliża, załamała się zupełnie. Wychodziła tylko po codzienne chrupki, zawsze kupowała te w plastikowej torbie w niebiesko-czerwone paski. Po podłodze walały się ich okruchy. Trudno było winić ją za jej słabość, skoro data ślubu oddalała się codziennie o jeden dzień. Adams zajmował kanapę.

Telefon od Liliane? To nieprawdopodobne. Natalia mogła to zmyślić, przecież właśnie wczoraj Adams opowiedział jej o spotkaniu z Liliane i ich dziwacznym rozstaniu.

Pośpiesznie złożył notatki i pojechał do domu.

Natalia była kompletnie oszołomiona. Jej oczy, zwykle przepiękne, wyraziste, obecnie były puste jak oczy lalki czy rysunku. Myjąc ręce w łazience, przez uchylone drzwi widział, jak Natalia niezdarnie próbuje zrobić porządek na stole. Nie potrafił się na nią wściekać. Zanim sięgnęła po torebkę z nałogiem, zdążyła wysprzątać pokój i kuchnię.

– Połóż się już spać.

– Pójdę. Ale obejrzyj mój dowód osobisty.

Dowiedział się, że odebrała dwa telefony, jeden po drugim; za każdym razem dzwoniła ta sama kobieta, która nie chciała się przedstawić.

– To była ta twoja Francuzica – powiedziała.

Ułożył ją do snu, szybko usnęła. Nie pochrapywała. Prawdopodobnie obudzi się późnym wieczorem, wściekła i zniecierpliwiona. Dopiero rano będzie urocza i spokojna. Powiedziała mu, że jest to „efekt powidoku”. Mówiąca wyjaśniła jej, że oznacza to tylko tyle, iż organizm prawidłowo reaguje na działanie chrupek.

Zajrzał do jej dowodu. Nadal równe sześć tygodni do ich ślubu. Obejrzał wpis pod światło: mógł być ścierany lub zamazany, a potem wpisany jeszcze raz. Kartka była w takim stanie zużycia, że nie dało się tego wykluczyć. Identyczna data widniała w jego własnym dokumencie. Jego kartki również były zużyte.

Rozłożył na biurku fotokopie rysunków Zumarragi. Na śmierdzącym denaturatem, bladoliliowym papierze rysowały się cienkie, niewyraźne linie dziwacznych figur: dwóch następujących po sobie półokręgów, przypominających literę „m”, kwadratów owiniętych serpentynami czy gałązeczek rosnących w dół. Niektóre nieoczekiwanie przypominały rysunki z korytarzy. Cały wieczór spędził samotnie nad papierami, nawet nadzieja przestała mu towarzyszyć.

31
{"b":"100661","o":1}