Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

11 czerwca

Codziennie patrzę na śmierć. Widzę skazanych na śmierć.

Widzę siebie wśród skazanych na śmierć, powolne konanie w bólu. Od 8.00 do 15.00 przebywam z nimi i odchodzę w życie.

Nie mogę spokojnie istnieć, kiedy ich zostawiam. Umieranie jest stratą czasu. Przebywanie w umieralni jest stratą czasu w strefie skażonej śmiercią. Oswajam w sobie własną śmierć, własny wyrok.

15 czerwca

Rozmowy z Ewą skazaną na śmierć nie są trudne, może dlatego, że wystarcza jej mój uśmiech. Naświetlają ją na onkologii. Zaczynają jej wypadać włosy i nie zdążą już odrosnąć. Misterium umierania.

Dzisiaj byłam daleko, odpływałam nieobecna, czekając na srebrny deszcz i ulotny zapach porannych kwiatów. A zachód słońca był wspaniały.

17 czerwca

Na porannym obchodzie odwracam twarz od ziejących odleżyn. Te rozpadające się za życia ciała, nadmiar cierpienia w jęku modlitwy, słodkawo – duszący fetor codziennie uświadamiają mi ludzki kres, w nieludzki sposób pojęty przez los. Komu potrzeba tyle cierpienia w ostatniej fazie? Jaki ma być bezmiar ulgi po przejściu na tamtą stronę?

18 czerwca

Teraz w pracy więcej obcuję z lekarzami. Tutaj ludzie są po prostu NORMALNI. Przyzwyczajam się do tego. I jest czas na uśmiech pomimo wszechobecnej śmierci. To takie proste tu robić swoje, a po pracy odchodzić w życie. I nic więcej nie potrzeba.

25 czerwca

Skończyłam dwadzieścia osiem lat. Co będzie za pięć lat? Nosić w sobie taki wyrok z pogodną twarzą, to prawdziwa sztuka życia. Pogodzić się z nieodwołalnością losu, na który nie można mieć już wpływu, nie trzeba go też przyspieszać.

Śmierci nie trzeba przywoływać, przyjdzie po nas w najbardziej niespodziewanym momencie, kiedy jeszcze pokochać można, uśmiechnąć się do słońca, iść na spacer za rękę z przyjacielem, przytulić się do zapachu lata.

30 czerwca

Kotan chce zakładać ośrodek dla narkomanów chorych na AIDS. To nie jest konieczne, kiedy zacznie się epidemia, będą to przy naszym stanie służby zdrowia tylko ośrodki dla narkomanów zarażonych.

Na oddziale nie ma cewników i wszyscy leżący moczą się do łóżka. Nie poproszą o basen – mają afazję lub tego nie kontrolują, nie dzwonią z powodu niedowładów. Fetor amoniaku zniewala nasze komórki węchowe i nie można nic z tym zrobić. Niewiele u nas można zrobić. Bardzo niewiele, prawie nic.

7 lipca

Rano wstaję bez lęku i taka powracam do domu. Jakże odmieniło się moje życie. Oddycham inaczej. Czystym powietrzem, którym jest nasycony spokój.

10 lipca

Zaczynam staż do specjalizacji z psychologii klinicznej. Na internie jest wielu pacjentów z nerwicami, zawałami serca, młodych samobójców.

Czy rozwój przynosi większe cierpienie? Czy samopoznanie przynosi ulgę?

Cisza wewnętrzna, kiedy zgiełk świata nie wkracza w ciebie i możesz spokojnie przyjmować wydarzenia. Jeżeli tak trzeba, będę znosić własne cierpienie, ale nie poddam się.

Daj mi, Panie, umysł czysty, bym pisała swoją poezję. Serce do miłości już mi ofiarowałeś.

12 lipca

Pragnę Cię. Wypełniam się Tobą fizycznie, namacalnie, chłonę Twoje ciało, okrywam pocałunkami. Jestem… Tak blisko nie czułam jeszcze drugiego człowieka. Czuję go każdym zmysłem, całą sobą, wszystkim.

Jaki jest rozmiar tęsknoty? Jak głęboko trzeba się w niej zanurzyć, by przerwać krzyk? Przytulasz się do jej dna i wtedy nie czujesz wypychania bólu na powierzchnie. Mogę przytulić się do Ciebie, wsłuchana w rytm Twego serca, który niesie uspokojenie.

13 lipca

Niekiedy wydaje mi się, że jestem na granicy psychozy, z depersonalizacją, urojeniami, halucynacjami, po to, by powrócić do rzeczywistości z jasnym i logicznym umysłem, bezbłędnym wyczuciem patologii u innych. Tak jakbym sterowała moim życiem psychicznym, lecz ono włada mną często i spadam w otchłań rozpaczy, paranoję lęku, rozbijam się na zwielokrotnione JA.

Ile sił wtedy trzeba w sobie udźwignąć, ile wiary w sens, w człowieka, w światło, w Boga, w życie? Ile trzeba unieść w sobie rojeń, marzeń, pragnień, straceń?

14 lipca

Są ludzie, którzy cierpią bez względu na okoliczności, szczęśliwe przeżycia. Żyją z poczucia obowiązku i po chwilach uniesień, ekstazy, popadają w depresję egzystencjalną. Ja również…

15 lipca

Trzeba umieć połączyć w sobie zgodę na cierpienie z walką, z chorobą. Nie można się poddawać, lecz być pokornym wobec choroby. Milczenie jest najcięższą bronią.

16 lipca

Ja nie chcę umierać, dlatego umieram cząstkowo, by od nowa odradzać się. Te kolejne śmierci, ataki przeciwko sobie, są obroną przed samozagładą, śmiercią ostateczną, samobójstwem. Oni wszyscy myślą, że ja chcę popełnić samobójstwo, a ja właśnie przed nim się bronię, nawet na sali reanimacyjnej, w szaleństwie, w pracy, w miłości.

Chciałabym pójść na małe wędrowanie, tam gdzie mnie nikt nie zna, niczego nie chce, nie dostrzega mojej obecności.

22 lipca

Moje tarcze ochronne zawodzą i ona naciera na mnie ze zwiększoną siłą. Wtedy mierzymy się wzrokiem, prosto, twarzą w twarz, i jeszcze odchodzi zawstydzona, a ja oddycham z ulgą, że nie dostrzegła lęku w wyzywającym spojrzeniu. Chcę tutaj być za tamte stracone lata, marzenia, niespełnienia.

Noszę w sobie tak wielkie pokłady fantazji, że nieustannie muszę je przelewać na papier – wtedy czuję ulgę i mogę dalej żyć na chwilę uspokojona. Chyba tak czuje się kobieta po wydaniu na świat długo oczekiwanego dziecka. I praca zaczyna się od nowa, trzeba dalej formować nowo powstały twór, dopieszczać kształt, tworzyć ostateczną wersję, która i tak nie będzie miała końca.

25 lipca

Po świecie chodzę nieustannie zdumiona, chociaż mogłoby się zdawać, że już nic mnie nie zaskoczy.

Ludzkie życia, reakcje w sytuacjach kryzysu lub szczęścia są takie podobne i takie odmienne, jakby były pojedynczym, tajemnym skarbem każdego człowieka.

76
{"b":"100484","o":1}