26 marca
A jednak muszę godzić się nieustannie z własnym buntem, rozgniewanym sercem, okaleczonym ciałem, chorą duszą, samotnymi powrotami. Trzeba się z tym pogodzić, bo nie ma innej drogi.
2 kwietnia
Nie potrafię się pogodzić z chorym sercem, które ogranicza moją aktywność. Nie umiem pogodzić się ze sobą. Nie chcę przegrać.
Noszę w duszy balast przeszłości, który gryzie mnie jak kornik, przetrawia, toczy. Kiedy się poddam, rozsypię się.
12 kwietnia
Zdałam egzamin z psychiatrii na +5. Nie mogło być inaczej, znam to od środka i z doświadczeń pobytu przez dwa lata we wszelkich zakładach tego typu.
16 kwietnia
Teraz to takie oczywiste, że można rozdzielić złe od dobrych uczynków. A wtedy… wtedy miałam czternaście lat i psa, który mnie kochał bezgranicznie, i nic właściwie wydarzyć się nie mogło, dlatego ukradkiem wyruszyłam w Święte Miasto i mijałam śpiących pod świątynią, żebraków w Alejach, złodziei podczas modlitwy i prostytutki podsypiające na dworca A natchniony kapłan rozdawał wiarę i chleb.
I wtedy poraziło mnie, wessała samotność pustego miasta nocą, rozpacz nad świadomością i wędrówka do nikąd, w śmierć.
Zamykałam w dłoniach twarz. I przepływałam przez przekłute żyły latami, a mózg wyciekał na bruk, w Święte Miasto powracałam leczyć rany i sumienie. Na ulicach sprzątano ciała, a ja dalej waliłam głową w mur, kalecząc twarz i dłonie cienia. Nastąpił kres wędrowania, ostatni przyjaciel odszedł w bezzębnym uśmiechu, zawisł nad wanną przekłuty złotym strzałem. Wzięłam sznur i zrobiłam wieczną pętlę.
Tyle mogę Ci powiedzieć. Więcej nikt nie jest w stanie zrozumieć.
19 kwietnia
Gubię się w codziennym dreptaniu wokół życia. Nie jestem przygotowana do tej partyzantki w zdobywaniu żywności i innych rzeczy potrzebnych do przetrwania. Nie nadaję się do życia w tym systemie. Nie mogę godzinami stać w kolejkach, bo już po dziesięciu minutach słabnę z powodu choroby serca. Ten kraj jest dla błędnych rycerzy z epoki Średniowiecza. Nie uczestniczę także w zbiorowym życiu studentów. Justyna żyje miłością.
22 kwietnia
Przyspieszają nam sesję ze względu na przyjazd papieża. Zaliczamy wszystko w kosmicznym tempie.
Anna domaga się wieści ode mnie. To dobrze, że ktoś chce wiedzieć, że istnieję.
Pochylam się i płaczę.
Płaczę i uśmiecham się.
I wstaję.
25 kwietnia
Nachodzi mnie „chcica”. Trzymam się za pysk, wbijam się w siebie i tłumaczę, że na pewno tego nie zrobię.
Tak, Anno, tak trudno sobie z tym poradzić, z pustką, bezwładem, samotnością i wolnością.
Przyswajam tony książek psychologicznych i nic z tego nie wynika.
29 kwietnia
Mieliśmy w naszej grupie trening interpersonalny. Dowiedziałam się, jak mnie na co dzień odbierają ludzie – mój uśmiech to maska, pod którą toczę wewnętrzną walkę, jestem bardzo w niej osamotniona. Boją się moich zmiennych nastrojów, popełnienia kolejnego szaleństwa. Zaskakuję ich reakcjami. Uważają, że męczę się ze sobą. Mój smutek jest dla nich nie do przebicia. Nie potrafią mi pomóc. Odczytali mnie bezbłędnie. Mają wyczucie.
2 maja
Przeczuwam nowe poruszenie w sobie, zbyt często wspominam niedobry czas. Lęk przed moim milczeniem jest w tobie. Nie potrafię ci niczego opowiedzieć, jeszcze nie teraz. Jeszcze do końca nie dotknęłam, nie poczułam, nie poraził mnie złowieszczy prąd, który może obudzić lub unicestwić.
5 maja
Obudziłam się w klinice pod kroplówka i maską tlenową na twarzy. Przecież tak bardzo jestem śmiertelna. Nie pamiętam, jak się tam znalazłam, kto mnie dowiózł i skąd i co wcześniej uczyniłam.
Wypisałam się na własne żądanie. Chcieli mnie zatrzymać ze względu na zagrożenie życia, ale to nie tak. Jeżeli przeżyłam, to dojadę do domu.
Schroniłam się w moim Królestwie, przyczaiłam. Tutaj śmierć jeszcze mnie nie znajdzie. Tutaj jestem otoczona wieczną miłością.
Uśmiecham się do obłąkanego w lustrze. Warianty szaleństwa są jak malowane na szkle kompozycje z lodu.
7 maja
Znowu byłam blisko. Czy był to akt niepoczytalności? Czy wtedy jestem za siebie odpowiedzialna? Tak niewiele wiem o sobie. Nie potrafię wyjaśnić wszystkich konfliktów i sprzeczności, które stale przeżywam.
Lekarz włączył nowy lek do mojego leczenia. Teraz serce będzie pracowało równo i spokojnie.
10 maja
Nie chcę z nikim rozmawiać, a Oni sądzą, że znowu coś mogę zrobić. Dopóki jestem świadoma, na pewno nie. Witaj. Ulice naszego miasta mogły nas kiedyś połączyć w popołudniowej przechadzce, gdyby nie Twoje przedwczesne odejście. Nie lubiłaś tych miejsc i rozumiem, że miasto może przerażać. Pisałaś takie cudowne wiersze o miłości. Moje są tylko o umieraniu, ale może i ja kiedyś zatopię się w innej ciszy.
Ty powróciłaś tutaj ostatecznie. Mój los także się tu dopełni, chyba że wiatry zawieją mnie w odległe krainy. Połączyła nas wspólna choroba, lęk. walka, a także upór, które pozwalają mi pisać.
A jednak nie chcę tego losu.
17 maja
To jednak prawdziwe, zdałam egzamin z angielskiego. Okay. I want to speak English a little better. I will do it.
Anna pyta, czy wytrzymuję samotność. NIE. Nie, Anno.
7 czerwca
Jestem na czwartym roku. Wszystko zdane. A zatem pamiętaj, Rosiek, nie możesz teraz zrobić żadnego numeru.
12 czerwca
Odwiedziłam Marzenę na cmentarzu, na Wólce Węglowej. Gdzieś tu leży Sted.
Żegnaj, chyba już nigdy tutaj nie przyjadę. Adres: kwatera W, siódma aleja, segment dwunasty. Wieczny adres. Amen.
16 czerwca
Po której stronie jestem? Czy jestem pacjentka, czy psychologiem? A może nie jestem ani jednym, ani drugim? Więc kim jestem?
Zaczęłam pisać Pamiętnik narkomanki. Wyjęłam wszystkie bruliony dzienników i przelewam na papier tamto, co się zdarzyło do 1980 roku. Ale nie potrafię tego zacząć od trzynastego roku życia.