16 stycznia
Założono mi Holter, który rejestruje pracę serca przez dwadzieścia cztery godziny w naturalnych warunkach.
Przygotowuję się do egzaminu z psychologii społecznej. Jestem w fazie otępienia – tyle teorii i żadnej nie czuję. To kolejne oszustwo naszego systemu.
24 stycznia
Wynik badania jest okay, jeszcze mogę żyć bez stymulatora.
Wyszłam z narkomanii, by wejść w pisanie, literaturę, nocne przetwarzanie myśli, wędrowanie w poezji, by inaczej wejść w siebie.
– O kim marzysz Basiu?
– O NIM.
– Czy jest postacią realną czy marzeniem?
– Jest realny jak słońce, wiatr, deszcze. Czasami mnie oświetla lub ochładza, lecz niekiedy, nieświadomy, biczuje zbyt mocnym powiewem.
– Powiedz mu, że go kochasz.
– Nie mogę. To dla nas zbyt niebezpieczne.
4 lutego
Palący trawę godzą się na rodzenie upośledzonych genetycznie dzieci. Zabierają im wszelką szansę na normalne życie. A sami wcześniej popadają w obłęd depresji i stany lękowe.
14 lutego
Zaliczyłam sesję.
Poszłam do psychiatry. Nie powiedziałam mu, że odwiedza mnie śmierć, ale i tak zwiększył mi dawkę neuroleptyku.
26 lutego
Ach, pasjo tworzenia. Pasjo nocy. Kto kocha i jest kochanym?
3 marca
Najpierw bywać poetką, a później kimkolwiek, nawet psychologiem.
Powiedziałam komuś o kilka słów za dużo, zbyt wiele za mocnych słów, mnogość słów. Słowa – rany nie gojące się.
Kiedy nadchodzi rozpacz, niepojęta i wszechogarniająca, życie staje się bezużyteczną rzeczą, pozbawioną istotnego sensu panującego nad całością.
9 marca
Napadła mnie złowroga myśl, do której powinnam się przyzwyczaić, lecz nadal się dziwię, że można zabić siebie jednym tchnieniem w lustro.
12 marca
Piszę, czytam. Czytam, piszę, by przetrwać siebie, przyjrzeć się sobie.
Sny – mary – cmentarze i śmierć. Głupie uczucie, że już czas na mnie, a ja nie jestem przygotowana, mimo że trwam w śmierci od dawna. Anno, wiesz, to bardzo trudne.
Mama czuwa, lęka się, bym sobie czegoś nie zrobiła. Jak zwykle doskonale wyczuwam jej obawy, ale nie mogę jej uspokoić.
Nigdy nie można odkryć się do końca. Im więcej wiem, tym więcej nie wiem. Nadmiar wiadomości budzi tysiące wątpliwości, które nigdy by nie powstały, gdybym milczała.
21 marca
Cisza na oceanie.
Odratowano mnie w klinice, spokojnie, tak jak w poprzednich latach, bez zbędnych pytań, bez zdziwienia nad moim szaleństwem.
Ja także się nie dziwiłam.
23 marca
Nie zatrzymano mnie. Proszono, bym następnym razem sama się; zgłosiła wcześniej, bo pogotowie może nie zdążyć, w wielkim miastach często przyjeżdża za późno.
24 marca
Samotne umieranie jest lepsze niż samotne przeżywanie. Chciałabym jedynie nazwać to, co bezimienne.
To niemożliwe, on mnie nie zrozumie, kiedy ja nie jestem w stanie pojąć na codziennych ścieżkach i nieistniejących wizjach fantazji.
Moja zmienność w reagowaniu na świat zadziwia mnie.
25 marca
Wilk liże rany przed wyruszeniem w step. Nie potrafię nadal pomieścić się w tej rzeczywistości. Nie potrafię spać. Każdy szmer nocy urasta do monstrualnych rozmiarów. Powiew wiatru i krople deszczu stają się żywiołem nie do opanowania.
30 marca
Dziewczyny z roku nie rozumieją mojej obsesji śmierci. Dla nich życie jest świętością. Czuję w ich gestach potępienie, lęk. Popełniam świętokradztwo. Zapominają, że nie mogą mnie osądzać – to takie grzeszne.
Śmierć jest kolejnym koniem, którego dosiadamy.
2 kwietnia
Powracam w świat realny, badam pacjentów do pracy magisterskiej na oddziale psychiatrycznym w Częstochowie. To niepojęte, ale jest pani Zosia, całkowicie rozkojarzona, śpiewa tajemne pieśni.
Zaczynam siwieć. No cóż, czas zatrzymuje się jedynie w marzeniach.
4 kwietnia
Wystawiam kolce, chociaż czuję, że ta osoba bardzo chce mi pomóc i rozumie, że siła to maska, a ja potrzebuję dużo ciepła. Głaskając mnie można się zranić.
Noc halucynacji. Dlaczego są to zawsze szybko przeobrażające się potwory?
7 kwietnia
Dziewczyny w akademiku miały pretensje, że za wcześnie chodzę spać, gaszę radio, zamykam okno. Nie potrafiłam im wytłumaczyć, że biorę neuroleptyki, które ścinają mnie z nóg, a otwarte okno powoduje kolejne zapalenie płuc.
Chyba nie potrafiłyśmy się porozumieć w odpowiednim momencie. Grałam silną, skąd miały wiedzieć, że wieczorami padam bez tchu, z pękającą głową, z marzeniem o idealnym spokoju, by przetrzymać siebie i kolejny rok studiów. Cały czas byłyśmy jak mijające się orbity nieznanych planet.
10 kwietnia
Wyprowadziłam się z akademika, dojeżdżam na zajęcia z domu. Kiedy zamykam się w Twoich ramionach, ukołysana w bezsenny czas, koszmar oddala się i mogę uśmiechać się przez sen. To niepojęte, ile można uczynić dla drugiego człowieka.
23 kwietnia
Patologia w zapisie EEG mojego mózgu tłumaczy lekarzy jedynie przed nimi samymi. Ale żaden z nich nie rozumie mego rozwoju. Dla nich patologia jest ostatecznym wyrokiem, nie są w stanie zobaczyć całości. Ty też. Basiu, nie dajesz im żadnych szans.
25 kwietnia
Ktoś się o mnie boi, że pewnego dnia wybiorę śmierć i nikt mnie nie powstrzyma.
Pojechaliśmy pod Warszawę na nasze praktyki z psychoterapii.
Zbyt długo na Ciebie czekałam. Moje marzenia spełniają się z kosmicznym opóźnieniem, ponieważ nie wierze, że nie istnieje większa prędkość od prędkości światła. Dobrze jest myśleć, że TAM wzrastamy do minus nieskończoności. Antymateria.