31 października
Iwona twierdzi przez telefon, że nie można ze mną porozmawiać. Jest to bardzo trudne, na granicy autyzmu z mojej strony. Poddała się. Gubię się w moim lęku.
1 listopada
Nie pojechałam na groby, bo muszę leżeć.
Czy jestem na dobrej drodze do swojej tożsamości? Za jakąś mgłą, mleczną magmą, dostrzegam kontury mego JA. Czuję swoją siłę i ogromną słabość. To marzenia, które na kształt urojeń wypełniają moje życie.
5 listopada
Ach, te bezsenne noce, kiedy w ciemnościach na wyciągniecie dłoni dotykam swego lęku.
Czy psychologia jest sensem mego istnienia? Przecież to absurd. Rozsypuję się jak zużyty piasek w starej klepsydrze. Czy jestem odpowiedzialna za oswajanie?
7 listopada
Czas dołów i głębin się zbliża. Spadania, wywracania pojęć i wartości, pasji i rezygnacji. Desperacji. Nie ma to jak jesienne odcienie melancholii. Sama czysta forma poezji dołowania. Amen.
10 listopada
Iwona wierzy w człowieka.
Ja nie wierzę w siebie.
Czy jestem człowiekiem?
Czuję się jak dzikie zwierzątko, na które polują niezliczone masy dobrych i złych ludzi. To jakaś paranoja. Niepotrzebnie wracam do mojej przeszłości. Nie umiałam się z nią rozliczyć w MONARZE i teraz sama nie potrafię tego udźwignąć.
Baśka, przecież ty szukasz miłości. Masz szansę, jedną na milion, ale masz. A może za dużo od siebie wymagam? A może za mało od siebie wymagam?
Ludzie mnie unikają, bo boją się mojego lęku, obsesji śmierci, milczenia i desperacji.
15 listopada
Trzeba od czegoś zacząć.
Trzeba odpłynąć od brzegu.
Basiu, trzeba zaistnieć.
Tylko żywi się liczą.
Tym, co odeszli, tylko pamięć, gdy ma kto pamiętać…
23 listopada
W Polsce wiele się dzieje i na naszym wydziale również. Lecz nadal patrzę na to, jak na film nakręcony na innej planecie.
Mój pierwszy pacjent – dziecko z opóźnionym rozwojem przebywające w żłobku. Dlaczego istnieją żłobki?
24 listopada
Cała uczelnia strajkuje. Nie biorę w tym udziału, jest to strajk okupacyjny. Boję się jakiegokolwiek zamknięcia, to uraz po psychiatryku i więzieniu.
26 listopada
Od czasu do czasu wypijamy z Justyną lampkę wina lub dwie. Snujemy opowieści lub zgubne wspomnienia, każda zanurzona w swoim widzeniu świata. Słuchamy muzyki, której człowiek nie powinien słuchać, gdy dołuje, lecz to jakiś rodzaj masochizmu, wpędzanie się w głębsze nostalgie za nieznanym i wyczekiwanym.
28 listopada
Uczę się słuchać drugiego człowieka. Dlaczego dociera do nas więcej w momencie straty?
2 grudnia
Chyba stanie się coś. Nie wiem co – coś runie, wybuchnie, jakaś rewolucja… widziałam przemarsz wojsk w Katowicach. Walka przekonań, klas, ideologii. Walka o przetrwanie. Walka o władzę. Bagno.
Chodzę na treningi i trwam w zawieszeniu.
4 grudnia
Dlaczego dopiero teraz zaczynam wyrzekać się swego imienia? Dźwięk „Basia” jest tak mocno skojarzony z tamtym, nawet milicjanci tak do mnie mówili, kiedy już mnie nie bili i przywykli do mego szaleństwa.
A jednak to ja jestem i od nowa muszę nazwać siebie własnym imieniem, którego tak często mnie pozbawiano w szpitalach psychiatrycznych, w miejscach odosobnienia, aresztach i innych instytucjach.
13 grudnia
Mamy stan wojenny. Co godzinę ogłaszają komunikaty, wprowadzono godzinę milicyjną. Mamy przymusowe wakacje. Cenzurę korespondencji. Wiele osób aresztowano.
15 grudnia
Pojechałam do Katowic, do akademika. Dano nam 10 minut na spakowanie, bo akademiki zajmuje ZOMO.
Zaczynają strajkować kopalnie.
16 grudnia
W kopalni „Wujek” padły pierwsze strzały. Rząd prowadzi wojnę psychologiczną, wszystko na zasadzie zastraszenia. Mamy zakaz poruszania się z miasta do miasta bez przepustek. Dziwny to czas.
20 grudnia
Usiłuję czytać, ale stale słucham komunikatów o sytuacji w kraju. Trzymają nas za ręce, lecz musieliby ludziom zrobić lobotomię. Już nikt nie da się im nabrać. Następuje kolejny okres błędów, za który płacą zwykli ludzie.
23 grudnia
Zbliżają się święta. Pachną pieczone ciasta, tak jakby tamto nie istniało. Dobrze jest wejść w chwilę obecną, ale coś mi w tym wszystkim nie pasuje.
Już nie chcę stąd uciekać. Jestem w moim Królestwie z Cezarem, który nie jest w stanie pojąć, że nie można późno wychodzić. Godzina milicyjna obejmuje także właścicieli psów.
2 stycznia 1982
Samotny Sylwester bez pokus. Uciekam w świąt książek i marzeń. Zabrano nam godność i prawo do nauki, zabrano nam wolność. Chcą nas zniszczyć.
8 stycznia
Samotne wychodzenie z narkomanii jest absurdem, zwłaszcza teraz, gdy muszę stale przebywać w Częstochowie i nie mogę nawet pracować. Odczuwam ze zwielokrotnioną siłą wszelkie pokusy, każda część miasta kojarzy mi się z ćpaniem. Mijam znajome miejsca, kawiarnie, punkty kontaktowe, znajome bramy i jeszcze jakaś siła mnie stamtąd odciąga.
Po co mam zostać psychologiem? W zakłamanej codzienności, w poniżeniu, z zerwanymi szansami na samodzielność… „Dążyć do poznawania prawdziwego znaczenia drogi, którą obrałam.”
Zwierzę nigdy nie zabija dla przyjemności. Ech, co tam, lepiej iść przed siebie, być dzieckiem milczenia. Cisza obowiązuje od teraz. Wycisz się, Basiu…
10 stycznia
Nie jestem pewna, czy chcę wyjść z mojego świata do rzeczywistości. Sprawy zewnętrzne reguluję, by mój świat nie był zagrożony przez innych, którzy każdy mój obecny bunt będą interpretować jako pogorszenie zdrowia psychicznego. Nie są w stanie zrozumieć dokonującego się we mnie przewartościowania. Jestem w sobie, reszta to fikcja.