Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

24 grudnia

Dla wielu pacjentów to dwudziesta Wigilia na oddziale, są skazani przez los i rodziny, a jednak ożywieni i cieszą się.

Powróciły wspomnienia o Marzenie.

Odnaleźć sens istnienia w sobie.

Na oddziale można zapisać tysiące lat samotności.

26 grudnia

Staram się pogodnie wejść w życie. Szarpię się jeszcze, lecz znajomi twierdzą, że bardzo się zmieniłam i częściej się uśmiecham. I nie odczuwają tak mocno mego niepokoju. Nabieram pewności w moich wyborach.

30 grudnia

Ciągle tutaj nie pasuję, zawadzam, bo wiedzą, że pacjenci znajdą u mnie schronienie, a ja zawierzam od nowa kolejnym ludziom.

Szefowa życzyła mi, bym w Nowym Roku walczyła o siebie bez depresji.

2 stycznia 1986 roku

To chyba widać, że nie sypiam po nocach, zwłaszcza dla lekarzy jest to jasne, tutaj umieją rozpoznać takie stany. Chcę głębiej wejść w ich świat, a może to już mój świat albo to zawsze był mój świat. Szefowa prosi, bym leczyła swoją bezsenność.

Dlaczego ja mam halucynacje, kiedy nadchodzi zmrok, słyszę różne głosy i widzę wiele obrazów. Nie wiem, ile to trwa: sekundy, minuty, a może inne wymiary.

6 stycznia

Pacjentka z depresją, która poszła na urlop, wyskoczyła z czwartego piętra. Przeżyła, lecz jest bardzo połamana. Przytłoczyło to nas w sposób szczególny.

Mam stan depersonalizacji. Odczuwam obcość we wszystkim, co robię i przeżywam.

10 stycznia

Pojechałam na kolejne badanie do kliniki. Profesor nie zniechęcił się moim postępowaniem. Zostałam na całonocnym badaniu EEG. Miałam zasnąć i przespać tę noc, lecz nie było to możliwe.

Mam zmienione leczenie i nową nadzieję. Tak, Rosiek, kiepsko z twoją duszą.

11 stycznia

Kilometry zapisu pracy mego mózgu z nocnego badania. Co można z tego wyczytać? Że nie śnię. Ależ ja śnię, panie Profesorze, co noc, koszmary tak realne, że przestraszyliby się ich moi schizofrenicy.

Odklejanie elektrod trwało krócej, niż ich nakładanie. Teraz sypie się ze mnie klej fizjologiczny.

Dziwne są te moje wizyty u Profesora, właściwie nic mi nie mówi, tylko ustala nową dawkę leku i wyznacza termin kolejnego badania. Stan mojego zdrowia nie podlega klasyfikacjom według znanych kryteriów medycznych.

14 stycznia

Mam zbyt wiele spotkań autorskich. To też wpływa na stan mego umysłu. Schudłam o kolejne kilogramy.

Na oddziale zmierzch nadchodzi codziennie, tak jak dla tysięcy innych ludzi, i zadaje niezmienne pytanie – może jutro? Dlatego wierzą w swój obłęd jak zakochani w swoją miłość. Czasami wśród nocnej ciszy rozlega się śpiew anielski o wyzwoleniu, a zaniepokojeni sanitariusze zrywają się przerażeni i szukają winowajcy w salach, świecąc latarkami w oczy śpiących.

16 stycznia

Biorę duże dawki antybiotyków, mam gorączkę. Jak dotrwać do wiosny?

Zatraca się granica swobody i bycia ze sobą, gubię się. Czuję, że odchodzę gdzieś, gdzie nie będę miała zwykłych kontaktów z ludźmi. I tak ograniczam spotkania z innymi psychologami. Chronię się do nieznanych nor, unikam patrzenia w twarz. Uśmiecham się do siebie i do schizofreników…

Dokonałam czegoś zupełnie niemożliwego: skończyłam studia, napisałam książkę, podjęłam pracę, a nadał nie potrafię porozumieć się ze sobą.

20 stycznia

Przechodzę kryzys wartości, dlatego muszę od nowa zaczynać.

Telefony ścigają mnie w obu miastach, przychodzi wiele listów. Ludzie proszą o indywidualne spotkania. Zaczynam odmawiać. NIE MAM SIŁY. Serce stuka ostrzegawczo.

Ludzie, sądząc, że mnie znają dzięki książce, pozwalają sobie na ingerowanie w moje życie, niekiedy w sposób daleki od przyzwoitości.

25 stycznia

Ten czas nie może być stracony w wyczekiwaniu na zmianę. Witaj, Basiu. Twoje odbicie w lustrze zmienione teraz chorobą, lekami, czarne włosy, oczy w ciemnej oprawie – okrutne, kiedy się lękają, ironiczne, gdy śmieją się do świata i ludzi, ale zawsze łagodne, kiedy czują schizofrenię.

Chudnę nadal. Psychiatryk to kolejna szkoła świadomości.

27 stycznia

To była zła noc Coś działo się z sercem, dławiło się, a mnie podduszało jak wąż boa. Dlaczego piszę o nim jak o czymś obcym, a nie części mnie samej? Jesteśmy całością, także w lęku ogarniającym przed śmiercią. Właściwie co by się wydarzyło, gdybym tej nocy umarła? Dla mnie już nic, a dla nich ból i okrutne zaskoczenie, bo nie wiedzą, że mam tak chore serce. Ukrywam to przed nimi.

Jak to jest? Kiedy sama chcę odejść, coś mnie pcha w desperację, gdy śmierć sama nadchodzi, wzbraniam się.

W człowieku dominuje pragnienie decydowania o sobie do końca.

Myślę o moich pacjentach. Schizofrenicy. Nieprzerwane pasmo udręki w każdej sekundzie życia. Filozofia wszechbytu. Wiele karm w jednym ciele. Misje do spełnienia. Mnogość bóstw i jedna męczeńska śmierć. Tajemnica tak niepojęta jak Kosmos.

30 stycznia

Wróciłam po chorobie do pracy, w rytm badań, terapii. Oni tak się cieszą, kiedy powracam, opowiadają mi o nowych urojeniach i innych sprawach.

Znowu źle znoszę leki, jestem chyba na nie uczulana. W snach powraca przeszłość i odchodzi.

Czym są upadki człowieka? Nowym człowieczeństwem.

2 lutego

Ulice tego miasta są pełne skrytego niepokoju. Głuchoniemi migają, więźniowie sprzątają ulice, pacjenci psychiatryczni głoszą własne prawdy.

Zabieramy pacjentce telepatycznie jej pamięć i chcemy ją spalić w krematorium.

Czym jest dla nich pobyt w szpitalu? Totalną niewolą. Pamiętam, jak ja się tu czułam przed laty, pozbawiona wszelkich praw, wyjęta spod ludzkiego panowania; można było ze mną zrobić absolutnie wszystko. Zniewolić dawką koszmarnego leku, związać, zamknąć w izolatce, poniżać. Więźniowie mają normalniejsze warunki niż chorzy psychicznie. Terroru panującego tutaj nikt nie jest w stanie skontrolować. Skargi pacjentów to kolejne urojenia… i kto udowodni, że jest inaczej.

68
{"b":"100484","o":1}