25 kwietnia
Na „społeczności” pani ordynator wprowadziła godziny odwiedzin, wypisy za ucieczki. Czarno widzę. A może właśnie tak trzeba? Bo w zasadzie do tej pory mogliśmy dużo robić bezkarnie. Gdy kiedyś w psychiatryku chciałam zaćpać, to trzy dni leżałam związana pasami i walili mi fenacil w tyłek. A tutaj jeszcze liczą się z twoja, prawie wolną wolą. Przynajmniej można samemu się wypisać.
26 kwietnia
Kotan kontynuuje swoje eksperymenty. Beata dała się na to nabrać. Ktoś pokazał jej towar w strzykawce, a ona od razu chciała przygrzać. Tylko że za firanką stał Kotan. No i wydało się. Ale co się wydało? To, że inni już znali takie numery, a Beata jeszcze nie. A Kotan pewnie myśli, że jak ktoś odmówi, to znaczy, że chce się leczyć. Ale może się mylę.
Jest na trójce kilka osób, które w tej chwili mają bardzo duże szanse powrotu do życia. Nie mogłam dzisiaj wysiedzieć na psychoterapii. Tutaj też ciągle mówi się o ćpaniu. A raczej o tym, jak z tego wyjść.
Wyszłam z terapii. Jestem bardzo niespokojna.
28 kwietnia
Śpię drugi dzień. Rano przyszedł Kotan. Nic chciałam z nim rozmawiać. Potem przyszła pani doktor. Zabrała mnie do zabiegowego. Zbadała mnie, sprawdziła źrenice, ciśnienie i czy nie mam śladów po wkłuciu. Pytała, co ćpałam. Mówiłam, że to tylko ból głowy, apatia. Beata też podejrzewa, że ćpam. Przecież nie brałam, jestem tylko w takim stanie, że nic mi się nie chce. Absolutnie nic. Nie ma mnie. Poszłam z powrotem do łóżka i dalej spałam.
29 kwietnia
Poszłam na lekcje. Był to pożegnalny dzień pani Stasi. To jeszcze bardziej mnie przygnębiło. Chodzę smutna i nic nie robię. Takie narkomańskie nicnierobienie. Żyję jakby od niechcenia. Chyba wciąż szukam sensu tego wszystkiego, co mnie otacza. Czy można dojrzeć przed trzydziestką?
Wydaje mi się, że nie mogę istnieć. Zgubiłam się na drodze do życia. Co było wcześniej? Kawałek dzieciństwa, wolno – nie wolno, zakazy, nakazy. I wielki bunt. I całkowita przegrana. A w końcu triumf dorosłych: „a nie mówiłem?” Pozostał zapach sal szpitalnych, twarze chorych psychicznie i nienawiść do świata, ludzi, życia. I chęć samounicestwienia.
Żyję nadal obok ludzi. Nawet wśród ćpunów. Przeciw życiu. Chyba przestanę walczyć o siebie.
2 maja
Mamy kilku maturzystów. Jutro piszą język polski. Matura. Czy dotrwam? Najpierw muszę zaliczyć trzecią klasę. A za rok? Za rok może być wszystko. To znaczy – może mnie już naprawdę nie być.
Ciągle ktoś ucieka, wraca. Ludzie są niespokojni przed Sezonem. Chcą ćpać, jeździć po świecie.
Dostałam przepustkę. Jadę do domu. Cieszę się. Chcę bardzo jechać. I nie chcę ćpać. Pragnę trochę pobyć w domu. Kotan pytał, czy czuję się pewnie, czy dam radę wytrzymać na tej przepustce. Ludzie sądzą, że na pewno zaćpam. Tak mi powiedzieli na terapii. A ja? Sama nie wiem. Po prostu nie wiem.
3 maja
Wieczorem byłam w Częstochowie. W domu zastałam wezwanie na komendę MO. Ciekawe, co oni znowu chcą ode mnie. Już chyba nigdy nie dadzą mi spokoju. Wystarczy tylko raz im podpaść. Oczywiście nie poszłam na komendę. Gliny nie muszą wiedzieć, że jestem na przepustce w domu. Niech sobie sprawdzają sami.
Wyszłam na spacer. Spotkałam dawnych znajomych, z którymi kiedyś ćpałam. Mieli majkę. Spytali mnie, czy chcę zaćpać. Nawet nie chcieli za to forsy. Zgodziłam się od razu.
Narkomani rozumieją ludzi na odwyku, wiedzą, co to znaczy mieć chcicę.
Wkrótce potem byłam przygrzana i zupełnie inaczej spacerowało mi się po mieście. W domu rodzice nie zorientowali się, że ćpałam. Do głowy by im nie przyszła myśl, że zrobiłam to na pierwszej przepustce. Byłam przecież na leczeniu już trzy miesiące.
4 maja
Odwiedziłam moją koleżankę Jagodę. To jest jedyna dziewczyna z mojej klasy, z którą utrzymuję bliższe kontakty. Spała jeszcze, obudziłam ja i plotkowałyśmy pół dnia. Było mi to bardzo potrzebne. Brakowało mi kontaktu z normalną dziewczyną, z normalnymi problemami. Jak można nauczyć się cieszyć codziennością, zwykłymi sprawami? To dla mnie jeszcze wielka tajemnica. Zachciało mi się nawet iść do mojej normalnej szkoły. Ale wiem, że to teraz niemożliwe. Muszę być w psychiatryku, by wrócić do właśnie takiego życia.
5 maja
Wróciłam do Warszawy. Wieczorem mam być na oddziale. Ale na razie siedzę sobie na Starym Mieście i piszę. Byłam u pani Marii. Zmartwiła się moim ćpaniem na oddziale. Ta rozmowa zupełnie inaczej wyglądała niż tamta. Pani Maria była smutna i zrezygnowana. Chyba już nie wierzy, że się wyleczę. Nikt nie wierzy w to, że się wyleczę. Nikt, chyba że rodzice. Ale czy naprawdę w to wierzą?
7 maja
Lekarze są zadowoleni, że wróciłam z przepustki w porządku. Do ćpania się nie przyznałam. Dlaczego? Przecież oszukuję tylko siebie. Nie, tych ludzi też okłamuję.
Wyczuwam napiętą atmosferę na oddziale. Chyba jakaś grupa ćpa. Ja też mam ochotę przygrzać sobie. Ochotę to chyba mam zawsze.
11 maja
Miałam rację, ludzie ćpali. Już ich nie ma, zostali wypisani. Rozwalali oddział, i to przed Sezonem.
Rozmawiałam z Kotanem. Uważa, że powinnam być tutaj jeszcze rok, a na pewno pół roku.
Za dobry powrót z przepustki przechodzę do trzeciej grupy. Ze mną idzie Kaśka. To mnie podniosło na duchu, mimo że to przejście nie należy mi się. Ale Kotan zaufał mi. Bardzo chcę spróbować. I bardzo chcę wytrwać.
12 maja
Jestem w dobrym nastroju. W ogóle nie myślę o ćpaniu. W szkole zapowiadają nam klasówki i powtórki. Dziwna to szkoła, trochę trzeba się uczyć. Ale prawdziwych pedagogów można spotkać tylko tutaj. Dużo z nami rozmawiają o naszych życiowych sprawach. I nikt nas tutaj nie potępia za nałóg, za naszą chorobę z własnej lub nie własnej winy.
13 maja
Trzecia grupa pojechała na Kulaż do Lublina. Jechałam z Elką. Elka jest warszawianką, ma 16 lat i dużo ćpania za sobą. Opowiadała mi kiedyś, jak przedawkowała pastę. Miała niesamowite wizje. W Lublinie nie spodobało nam się i wróciłyśmy do Warszawy. Jechałyśmy okazją, jak zwykle. Nocowałam u Eli, było bardzo fajnie, zrobiłyśmy sobie kolację, bawiłyśmy się beztrosko jak dzieci bez przeszłości.
To była moja najmilsza przepustka. Nie myślałam o ćpaniu, o moich kłopotach. Żyłam chwilą obecną. Może kiedyś też tak będę umiała żyć?