Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

16 października

Pojechałam w odwiedziny do sanatorium. Trafiłam akurat na przeprowadzkę. Kotan dostał dworek dla MONARU. Zabiera ze sobą nie tylko monarowców, ale i starych ćpunów z dwójki. Nowicjusze zostają w sanatorium pod opieką psychiatrów. W MONARZE nie będzie lekarzy.

Pomagałam im w przeprowadzce, w urządzaniu pokoi. Znów pełno znajomych, prawie ci sami, z którymi kiedyś się leczyłam. Kotan ucieszył się z moich odwiedzin. Powiedziałam mu, że zachowuje abstynencje. Oczywiście okłamałam go. Takiego wspaniałego człowieka. Jaką marną istotą jest ćpun.

17 października

Rano odbyło się zebranie organizacyjne, na którym ustalono regulamin. Do południa ma być praca w gospodarstwie rolnym, szkoła będzie wieczorowo. Za wypicie alkoholu ma być obcięcie włosów, oczywiście za ćpanie – wypis.

Pomagałam im w różnych pracach, wieczorem wróciłam z Kotanem do Warszawy. Poszłam do Beaty. Nie było jej jeszcze, rozmawiałam z jej rodzicami. Są bardzo zaniepokojeni. Beatą chodzi teraz do szkoły dla byłych narkomanów pod Warszawą. Obawiają się, że tam już coś się dzieje. I mają rację. Beata mi opowiadała, jak tam jest. Ćpa kompot. Nie jest w ciągu, ale w końcu może w nim być. Beata chodzi tam z pewnym chłopakiem, który produkuje. A poza tym wspominałyśmy nasz pobyt w sanatorium i paliłyśmy trawę.

18 października

Rano Beata pojechała do tej swojej szkoły, a ja odwiedziłam panią Marię. Powiedziałam jej, że nie ćpam. Była zadowolona, że się trzymam, ale bała się, że mimo wszystko powinnam była zmienić środowisko. Nie sądzę, by to coś zmieniło. Układy narkomańskie są wszędzie. I gdy ktoś chce ćpać, to nie będzie miał z tym żadnych problemów.

25 października

Mam nową wychowawczynię. Od razu się z nią pokłóciłam. Z innymi nauczycielami też jestem w konflikcie. Ale oni mi ustępują. Wiedzą, że byłam w sanatorium i pewnie uważają mnie za czuba. O narkotykach w szkole nic nie wiedzą.

Czuję swoją wątrobę. Ona nie lubi narkotyków. Grzeję teraz makiwarę. Na razie nie przeszkadza mi to w nauce. Trochę się uczę, żeby nie wzbudzać podejrzeń. I chodzę codziennie do szkoły, chociaż wcale nie mam na to ochoty.

Mam kłopoty z robieniem zupy. Muszę zdążyć, zanim rodzice wrócą z pracy i jeszcze wszystko uprzątnąć. A poza tym trochę śmierdzi.

2 listopada

Wracałam ze szkoły i poczułam, że dzieje się ze mną coś dziwnego. Rano jak zwykle wypiłam słoik zupy i siedziałam sobie spokojnie na lekcjach, nikomu nie wadząc. A gdy wyszłam na ulicę, poczułam nagle, że ja wszystkich okropnie nienawidzę, Była to czysta NIENAWIŚĆ do ludzkości. Nie chciałam tego uczucia. Ale ono było cały czas we mnie. Wiedziałam, że ktokolwiek by mnie wtedy zaczepił, to stałoby się coś złego.

W domu ochłonęłam. Siadłam przy biurku i usiłowałam zrozumieć swój poprzedni stan. Odpowiedź była jedna. Tak tylko może się dziać po ćpaniu. Jestem wredną ćpunką i nic więcej.

I znów boli mnie wątroba.

6 listopada

Klasa pojechała na wycieczkę. Ja zostałam, nie bawi mnie to. Poszłam do neurologa z kartą wypisową z sanatorium. Oprócz narkomanii mam jeszcze jakieś tam rozpoznanie, coś z mózgiem. Lekarz przepisał mi leki, które mam brać stale. Ciekawe, czy to po narkotykach. To znaczy, że mój organizm już zaczyna się rozwalać po ćpaniu. Ile lat można ćpać? Ja grzeję piąty rok. Chyba niewiele mi już zostało. Kim byłam przedtem? Normalną dziewczyną. Lubiłam rozmawiać z rodzicami. Kiedy się to rozleciało? Gdy zaćpałam pierwszy raz? Nie, to już był skutek pewnych doświadczeń. W domu zaczęło się psuć. Było to nieuchwytne, a jednak?…

16 listopada

Spotkałam dzisiaj Filipa. To on zrobił mi pierwszy zastrzyk morfiny. Pytał mnie, czy mam problemy z towarem, zaofiarował mi swoją pomoc. Wyglądał okropnie. Ma już zaniki mięśni na rękach, a w co się wkłuwa, to doprawdy nie wiem. Ucieszył się, że grzeję. Przyjemniej jest razem umierać. Powiedziałam mu, że nic od niego nie chcę. Jest żywym trupem. Zaproponowałam mu leczenie w sanatorium, chciałam go tam zawieźć. I wtedy powiedział: – Baśka, przecież my jesteśmy oboje już skazani, więc po co ta zabawa w psychiatryki. I poszedł swoją drogą.

To spotkanie bardzo mnie przygnębiło. Wróciłam do domu i płakałam, nie mogłam się w ogóle uspokoić. Tak bardzo zachciało mi się żyć, i to żyć normalnie.

20 listopada

Rzadko wracam do rzeczywistości. Stworzyłam sobie swój własny świat, w którym żyję. Otoczyłam się ogromnym murem. Czasami trzeba wrócić i to jest przerażające. Niekiedy bywa to nie do zniesienia. I dlatego ćpam, żeby to wszystko oddalić.

Chociaż gdy jestem lekko przygrzana, to mam łatwiejszy kontakt z ludźmi. Najgorzej jest wtedy, gdy działanie narkotyku mija. Wtedy wszystko mnie drażni i staję się agresywna.

24 listopada

Obcięłam się na zapałkę. Wzbudza to pewne zainteresowanie. Ale ja miałam tak obniżony nastrój, że musiałam coś zrobić. I akurat zrobiłam to. Klasa stwierdziła, że jestem stuknięta. Olałam ich, a raczej je. Moje koleżanki za to, że nie są stuknięte i tym gorzej dla nich.

Mam kłopoty ze spaniem. Zupa już działa bardzo krótko i w nocy męczę się albo mam dziwne majaki, tak przerażające, że zaraz się budzę. Mam lęki, z którymi nie umiem sobie poradzić.

No i zaczynają się myśli samobójcze. Mogłabym to zrobić, mam na tyle towaru, żeby się już nigdy nie obudzić. Ale ciągle coś mnie powstrzymuje. Chyba tak naprawdę to chcę jeszcze żyć.

30 listopada

Beata w końcu napisała. Jest znów w sanatorium i to przymusowo – za ćpanie w szkole.

Marzena jest w MONARZE. Podobno w sanatorium też ćpają. Tylko Kotan jeszcze kontroluje. I ciągle musi wywalać ludzi. Jest to okrutne, ale na razie jedyne rozwiązanie. Chce chronić innych.

Spodziewam się tego, że Beata w końcu znowu znajdzie się na odwyku. Może teraz zacznie inaczej myśleć i przejdzie do MONARU. Miałaby wtedy szansę wyjść z tego. Jej matka pragnie mieć ją przy sobie. Wierzy w jej wyleczenie i nadal ją kocha.

4 grudnia

Dzisiaj są moje imieniny. Jest to śmieszny dzień. Wszyscy składają ci życzenia, dają prezenty i są bardzo mili. Bardzo mili przez jeden dzień. Idiotyczna sprawa. Dzień życzliwości dla solenizanta. Nieważne jest, co do ciebie czują, co myślą, ale ważne jest, że dzisiaj masz imieniny i wypada być życzliwym. Mam ochotę stąd uciec i nigdy nie wracać.

Wczoraj znów spotkałam Filipa. Podrabia recepty – oczywiście różowe. Wpadnie i marnie skończy w więzieniu. Lewe bibuły zawsze w końcu są wykrywane. Ale czy on jeszcze odpowiada za siebie? Chyba już nie.

27
{"b":"100484","o":1}