Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

27 lipca

Wylądowałam na reanimacji. I na pierwszym swoim odtruciu. Mówiono mi, co to jest odtrucie, ale nie wiedziałam, że przeżywa się takie męki.

Chciałam być mocna, a byłam niczym. Byłam skazana na ból i aparaturę, która podtrzymywała prace mego słabego serca.

2 sierpnia

Powoli wszystko wewnątrz uspokajało się. Na zewnątrz czekali rodzice, zawiadomieni przez milicję. Obiecywałam płacząc. Obiecywałam wiele. Oni wierzyli mi. Tylko nie chciałam zeznawać przed milicją. Wiedziałam, że muszę milczeć, żeby nie wsypać tamtych.

5 sierpnia

Rodzice zabrali mnie do domu. Czekało tam już na mnie wezwanie na Komendę.

Poszłam na przesłuchanie. Mówiłam, że wszystko robiłam sama, że nikogo nie znam. Oczywiście nie wierzyli mi. Ale nie mogli mnie zmusić do mówienia.

10 sierpnia

Odpoczywam w domu po tym koszmarze. Więc tak wygląda sezon. A co z nimi? Jeżeli ja za pierwszym razem się kończyłam, to co z nimi?

Nie wychodzę nigdzie. Rodzice kupili mi podręczniki do pierwszej klasy liceum. Wierzyli, że wrócę. Nie mogli tylko przewidzieć, w jakim stanie wrócę. Na pewno nie mogli myśleć, że mogę w ogóle nie wrócić. A przecież tak mogło być. Dopiero teraz to zrozumiałam. Iga miała rację. Biedna Iga. Czy dla niej nie ma już ratunku? A dla Filipa? A dla innych, którzy zaczynają? Przecież to obłęd, takie życie!

12 sierpnia

Milicja powiedziała rodzicom, że nie będzie żadnej sprawy, chyba że znowu coś zrobię. Dają mi szansę, bym mogła się uczyć. Zebrali o mnie opinie, twierdzą, że mam szansę. Oni tak twierdzą. A co ja myślę? Ja nie myślę. Jestem jak ogłupiała. Chyba to skutki ćpania. Nie umiem się na niczym skoncentrować. Schudłam, drżę cała. Siedzę w swoim pokoju i bezmyślnie patrzę w okno. A jest o czym myśleć. Wszystko mi się odwróciło. To nie wolność, to nie ruch – to ćpanie. To ma być ta wielka przygoda? Jeszcze jeden mit.

15 sierpnia

Na Szczycie zlot. Ale mnie tam nie ma i nie będzie. Nadal siedzę w domu i powoli uspokajam się. Próbuję czytać. Mama karmi mnie jak małe dziecko. Za dwa tygodnie szkoła, muszę nabrać sił.

Milicja szukała mnie, ale na szczęście nie zdążyli dać ogłoszenia w gazetach.

Czasami przechodzi przeze mnie taki dziwny dreszcz, raz po raz czegoś nie pamiętam. Uciekają mi słowa. Rodzice udają, że tego nie widzą. Okazują mi miłość na każdym kroku. I to też jest straszne.

20 sierpnia

Poszłam z rodzicami na spacer. I bałam się. Bałam się tłumu. Czułam się zagrożona. Jak ja sama będę chodzić do szkoły?

1 września

Poszłam sama do szkoły. Zdjęłam koraliki, uczesałam włosy, włożyłam granatową spódnicę i białą bluzkę. Zmieszałam się z całym tłumem pierwszoklasistów tak, jakby tamtego w ogóle nie było. Ale to było we mnie.

3 września

Jest nas czterdzieścioro w klasie. Młodych, zdolnych. Śmietanka uczniowska Częstochowy. Ambitni. Bez przeszłości, której trzeba się wstydzić lub ukrywać. Sami dobrzy uczniowie, doborowa klasa. I surowy wychowawca. Żadnych wagarów, zwolnień. Tylko nauka i bezwzględne posłuszeństwo.

Mam zwolnienie z w-fu ze względu na chorobę serca. Na przerwach rozmawiamy o niczym. Startuję z pozycji zerowej. Tak mi się przynajmniej wydaje. Trzeba dużo się uczyć. To nie szkoła podstawowa. To najlepsze liceum w mieście. Więc uczę się.

I pamiętam. Dobrze pamiętam, co było w wakacje. Zwłaszcza we śnie wszystko powraca. Nie widziałam nikogo od tamtej pory. Nie wiem, jak tamci przetrzymali Sezon.

7 września

Rodzice myślą, że wszystko będzie już w porządku. Ja też tak niekiedy myślę. Ale czasami powraca taka dziwna tęsknota. I wtedy sobie myślę, żeby chociaż jeszcze raz zaćpać. Tak trochę. Żeby nie czuć tego przejmującego smutku. Nie dać się życiu, bo pochłonie i zniszczy nadzieje. To taka moja modlitwa. Czasami pomaga. I to, że piszę mój dziennik, pomaga. Tylko po co trwać? Ciągle zadaję pytania, na które nie ma odpowiedzi albo nie umiem ich znaleźć.

16 września

Powoli wciągam się w kierat szkolnych obowiązków. To też jakiś sposób, by przetrzymać samą siebie. A konkurencja jest silna. Nie ma czegoś takiego u hipów. Tutaj każdy walczy o swoje. Właśnie, to jest właściwe określenie – walczy. Ja nie przesadzam. Uczę się tyle co zwykle i jakoś mi idzie. Czasami tylko czuję, że zawadzam, że nie tutaj moje miejsce, wśród tych ludzi.

W drodze do domu spotkałam Igę. Była na prochach. Spytałam o ludzi. Przetrzymali Sezon. Jadą teraz na zupie. Są mi wdzięczni, że nie sypałam i… czekają na mnie. Mimo wszystko czekają, zwłaszcza Filip. Alfa już wyszedł z pudła. Dostał wyrok z zawieszeniem.

To spotkanie bardzo mnie zdenerwowało. Wróciłam do domu roztrzęsiona. Wszystko jakby od nowa wróciło. Iga nagrzana nie z tego świata i to słowo… czekają.

Nie, Baśka, nie wolno ci, nie możesz. Nie możesz się w to dalej ładować. To przecież nie to, o co ci chodzi. Tylko o co mi chodzi? W szkole też nie to. W końcu co?

Chcę studiować. To wiem. Więc trzeba przetrzymać liceum do matury i może wtedy naprawdę będę robić to swoje, naprawdę tylko moje. Tak, trzeba starać się zapomnieć o ćpaniu i o wolności. O wolności?

20 września

Ciągle myślę o spotkaniu z Igą. Tak mnie to wzięło, że zupełnie przestałam uważać na lekcjach. Nic do mnie nie dociera. Wychowawca stale mi się przygląda. Spytał mnie o coś, nie umiałam mu odpowiedzieć. Ale nie postawił mi dwói. Jakie to teraz ma znaczenie?

1 października

Poszłam do chaty. Nie wytrzymałam. Filip, nic nie mówiąc, napełnił strzykawkę, a ja tylko kiwnęłam głową. Potem położyłam się na materacu i było mi po prostu dobrze. Nic więcej. Niczego więcej nie oczekiwałam. Widziałam, jak Iga kiwa się w takt jakiejś absurdalnej muzyki, Alfa śpi, Tomek śmieje się. Ja byłam daleko, daleko, od nich też.

Wróciłam do domu, tak jak wracałam kiedyś, cichutko, nie myląc taktu swego stąpania po brukowanej ulicy. Cicho weszłam do swego pokoju, nastawiłam magnetofon. Tyle trzeba mi było do szczęścia.

7
{"b":"100484","o":1}