Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

26 kwietnia

Rano mamy zajęcia z jogi, bieg transowy i medytacje. Praca z ciałem jest cudowna. Powracają wspomnienia o karate, wtedy potrafiłam pomimo choroby wziąć swe ciało we władanie.

W grupie czuję, że znowu uciekam do szklanej kuli. Obrastam nieznaną siłą, która nie pozwala mi na kontaktowanie się z drugim człowiekiem na poziomie uczuć.

Powróciłam do palenia papierosów. Napięcie rozrasta się wewnątrz mnie niczym złośliwy wrzód i trzeba je wypalić. Nie jest to optymalna metoda dla mego serca, ale teraz nie potrafię inaczej zagłuszyć skowytu, który mnie wypełnia, gdy widzę płacz na wcześniej obojętnych twarzach.

27 kwietnia

Ofiarowałam komuś jedynie swoje dłonie. To tylko wystawało spod szklanej kuli. Chyba nie zostanę wieczną zmarzliną?

28 kwietnia

Jestem obok ciała. Unoszę się nad nim, rozluźniam, wiruję, dotykam. Zaczynam czuć ciepło wokół oczu jak ślepiec, który nagle poczuł wschód słońca.

29 kwietnia

Dzisiaj odeszłam od grupy. Nazwano mnie tchórzem.

Pojechałam do Warszawy na Stare Miasto. Chciałam, by wchłonął mnie kamień, na którym usiłowałam utrzymać równowagę. To jest idealny stan zawieszenia.

6 maja

Cieszy mnie wiosenny deszcz. Cezar pachnie zmokłą kurą, wtulam się w jego futro.

Mijam się ze sobą, ze swoim ciałem. Nie ufam innym, bo nie ufam sobie.

7 maja

Tłum mnie osacza. Moje zwierzę boi się naporu ludzi. Życie przecieka mi przez palce. Tylko te zapisane strony wytrzymują z tobą, Basiu. Nie pozwalasz być w tym życiu samej sobie. Uciekasz, wciąż uciekasz przed własnym cieniem, który i tak zaciska ci pętlę.

Gorzej bywało, czołgałaś się i udawało ci się. Podnieś się jeszcze raz. To takie proste odejść, na to zawsze będzie czas.

Przekonaj samą siebie, mały psychologu, daj sobie jeszcze jedną szansę. To idiotyczne tak po prostu teraz zgładzić się i nic więcej.

12 maja

Wzbudzam dystans poznawczy wśród znajomych. Nie pasuję im do żadnego obrazu – ani dobra, ani zła, ani formy pośredniej. I oni negują moje istnienie. Odkrywają w mojej sile wielką wrażliwość i chwała im za to.

13 maja

Wsłuchując się w stukot pociągu z Katowic do Częstochowy, planowałam samobójstwo. To znaczy nie ja planowałam, tylko jakaś natrętna, obca myśl wciskała się we mnie jak ostry strumień wody w wolne ujście. Jak długo można jej oczekiwać? Jak długo można pragnąć jednego zastrzyku morfiny lub heroiny, lub czegoś o podobnym działaniu? Jak długo można być niewolnikiem? Jak długo można z tym żyć?

14 maja

Ty nie będziesz, Baśka, psychologiem. Ty będziesz cierpieć z nimi wszystkimi – z tymi, co czują i widzą więcej, tak jak Ty.

Bezsenność sprowadza mnie do parteru. W takiej pozycji zawsze trzeba było zabić przeciwnika. A teraz leżę i nikt nie chce mnie dobić i bardzo dobrze, bo nie byłoby mu to wybaczone.

15 maja

W Poradni Zdrowia Psychicznego jest łagodna przemoc w imię pomocy, z której druga strona musi skorzystać. Żyję tak, jakby wisiał nade mną zastygły wyrok, który sama na siebie wydałam.

W wydawnictwie widziałam okładkę książki i przeczytałam posłowie Kotańskiego.

Napisałam część teoretyczną pracy magisterskiej i Docent ją zaakceptował.

Kwestia – otruć się czy powiesić – zawsze jest do rozwiązania. Jestem rozdarta na małe, kolorowe kuleczki, które nigdy nie połączą się w całość. Są obok siebie, pozornie zgodne i bliskie, ale każda z nich ma inny odcień życia.

27 maja

Za bardzo chcę wiedzieć, kim jestem. A są na świecie istoty tak nieznane, że człowiek drży z przerażenia przed ich poznaniem.

5 czerwca

Cezar skończył pięć lat. Tak, przyjacielu, zawsze jesteś przy mnie. Zaliczam czwarty rok studiów. Zbyt często myślę o przyczynach mego odejścia z domu jedenaście lat temu, zanim stałam się chora.

11 czerwca

Nie należy przeszkadzać ludziom wokoło, są bardzo zajęci, zapracowani, gubią się i nas też, w małych dziurach kieszeni, tak jak drobne monety spadamy z delikatnym pobrzękiwaniem i mija nasz czas.

Nigdy wcześniej nie stałam tak z boku ludzi i nigdy nie byłam tak blisko ich spraw. Czuję, że chcą się do mnie zbliżyć, ale jeszcze nie potrafię opowiedzieć im swojej historii. Nie potrafię im powiedzieć, jak bardzo byłam chora i że trwam nadal w obsesjach, które będą się mną opiekowały przez lata jak najczulszy kochanek, aż im ulegnę.

13 czerwca

Coś we mnie rośnie. Nowe pomysły na pisanie dojrzewają, by zaowocować.

Kiedy mnie dotykasz, wydaje mi się, że topnieję odkrywam się, ba, rodzę, ale to jeszcze nie mój czas ani nie Twój, ani tego dziecka, któremu każesz przyjść na tak okrutny świat.

25 czerwca

Barbara Rosiek obchodzi swoje dwudzieste piąte urodziny. Wizyta u psychiatry to nowa recepta, i słusznie.

Zaliczyłam czwarty rok studiów.

29 czerwca

Noszę w kieszeni śmierć, pieszczę ją między palcami, wygładzam, naciskam czułe punkty.

Dlaczego zmuszacie mnie do życia, przecież mam prawo do własnej śmierci? Dlaczego osaczacie mnie podstępnie miłością i błagalnym wzrokiem, szantażujecie mnie własnym obłędem? Dlaczego nie mogę być wolna?

1 lipca

Zaczęłam praktykę w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Ligocie, na neurologii. Musiałam opowiedzieć życiorys mojej szefowej i stwierdziła, że boję się naruszenia obrazu własnej osoby, mam frustracje z powodu zaniżonej samooceny, zbyt duży poziom lęku, napięcia i niepokoju. Diagnoza błyskawiczna i trafna.

Mieszkam w akademiku na Tysiącleciu na „waleta” w pokoju koleżanki.

3 lipca

Badam młodą dziewczynę z padaczką, mam szansę nauczyć się diagnozy neuropsychicznej. Odstawiłam wszystkie leki i zniżkuję. Wieczór. Nie wiem, co jeszcze się dzisiaj wydarzy. Mieszkam na dziesiątym piętrze.

59
{"b":"100484","o":1}