Taki ktoś się właśnie pojawił. Jest biologiem molekularnym, nazywa się Dean H. Hamer i twierdzi, że.jeżeli w umyśle ludzkim jest miejsce dla boga, to tym bardziej jest w nim miejsce na pojęcie genu boga”. Dr Hamer jest szefem sekcji struktury i regulacji genów w Laboratorium Biochemii Narodowego Instytutu Raka Stanów Zjednoczonych. Zajmuje się między innymi tym, co mnie od dawna bardzo interesuje: (bio)chemią pożądania. Jego (i dziennikarza Petera Copelanda) kontrowersyjną (nie dla mnie) książkę pt. „The Science of Desire: the Search for the Gay Gene and the Biology of Behavior” (Nauka pożądania: w poszukiwaniu genu homoseksualizmu i biologii zachowań), wyróżnioną w 1994 roku przez prestiżowy „The New York Times”, czytałem dobrych kilka lat temu. Teraz (2004) w USA pojawiła się nowa książka Hamera, jeszcze bardziej „kontrowersyjna”: „The God Gene: How Faith is Hardwired Into Our Genes” (Gen boga: jak wiara jest wbudowana w nasze geny). Przed dziesięcioma laty Hamer zlokalizował „gen homoseksualizmu”, teraz umiejscowił i nazwał „gen boga”. W języku niemieckim jest takie popularne powiedzenie: „Es ist echt ein Hammer”, co w luźnym tłumaczeniu znaczy „to jest naprawdę jak uderzenie młotem”. Dr Hamer uderzył kolejny raz. Nie daje (przynajmniej mnie) o sobie zapomnieć. I stoi za nim nauka, wyniki wieloletnich mozolnych badań oraz bardzo poważna instytucja, która ma w swoich aktach personalnych nazwiska noblistów. Wczoraj nad ranem po powrocie do hotelu z Blue Chicago nie chciałem spać. Najpierw blues, a potem Hamer. Niezwykła noc…
Gdzie jest więc ten gen boga i na czym on polega?
Pomyślałem właśnie, że będę kontynuował ten frapujący temat na ziemi, po wylądowaniu we Frankfurcie. Kapitan Schneider właśnie zapalił sygnał „zapiąć pasy” i ogłosił spokojnym głosem, że przed nami jest obszar turbulencji. Boję się „obszarów turbulencji”. Wyłączę teraz laptopa i postaram się przeczekać te turbulencje. Poprosiłem stewardesę, aby przyniosła mi małą butelkę bordeaux. Geny genami, ale przy winie lęk przed nadchodzącymi turbulencjami daje się przetrwać o wiele łatwiej. Może za to także odpowiada jakiś inny gen…
Pozdrawiam znad Atlantyku,
JLW