Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Frankfurt nad Menem, czwartek nocą

Czy starość to choroba, a jeśli tak, to czy można ją leczyć?

Mam na północy Niemiec koleżankę, która uważa, że ci, co zgadzają się na starzenie się, sami są sobie winni. Jej zdaniem zmarszczki i cellulitis u kobiet są jak obgryzione lub brudne paznokcie i świadczą wyłącznie o zaniedbaniu. To dość brutalne stwierdzenie. Nie zgadzam się z nim. Trudno mi jest jednak z nią dyskutować, bowiem ma tę przewagę nade mną, że pracuje w klinice, w której wykonuje się operacje plastyczne i w związku z tym ma dostęp do danych z tzw. pierwszej ręki. Jako przełożona pielęgniarek w tej ekskluzywnej klinice ma naprawdę dobre dane. I to nie tylko statystyczne. Ona opatruje rany powiększonych piersi, odessanych brzuchów i ud, wyliftowanych powiek i ust, wyprostowanych i zmniejszonych nosów, ukształtowanych uszu. Głównie u kobiet, ale -jak mówi – ostatnio coraz częściej także u mężczyzn. To ona, jako jedna z pierwszych, widzi ich reakcje tuż po zdjęciu bandaży. Widzi zagojone rany na ciele, nie tylko po nacięciach skalpelem, ale także te zagojone na duszy i mózgu po nacięciach kompleksami, wstydem i niepogodzeniem się z deformacją. Widzi także zagojone rany po „nacięciach” spowodowanych starzeniem się. Potrafi poruszająco i z entuzjazmem opowiadać o odzyskanej radości tych ludzi.

Jest Polką, przyjechała do Niemiec jako atrakcyjna blondynka w wieku 28 lat i pozostaje atrakcyjną blondynką w wieku 44 lat. Ubrana w wieczorową suknię z głębokim dekoltem i rozcięciami na nogach jest „niebezpieczna” dla większości żon niemieckich lekarzy zaproszonych na to samo przyjęcie. Jej piersi sterczą spod sukni, szerokość jej ud dopasowana jest do szerokości jej talii, jej oczy przykrywają gładkie powieki. Nie jeździ na urlopy na Bali i na narty w Chamonnix. Nie wzięła kredytu ma nowy samochód, bowiem spłaca kredyty za swoje operacje. Dwa razy odessany brzuch i uda, dwa razy podniesione piersi. Raz własnym tłuszczem odessanym z ud, drugi raz poduszkami silikonowymi po 200 gramów każda. Ostatnio też wyrównanie skóry w okolicy oczu. Z poprawiania ust na razie zrezygnowała. Zawsze miała pełne wargi i jeszcze z tym poczeka. Oprócz kredytu wydała wszystkie swoje oszczędności na nową bieliznę i wymianę odzieży. Nosi tylko LaPerle, więc każdy komplet to co najmniej 300 euro. Przy nowych piersiach, nowych udach i biodrach oraz przy 15 kompletach bielizny to około 4500 euro. Do tego dochodzą nowe sukienki, żakiety i spódnice. Na szczęście – śmieje się, gdy to mówi – butów nie musiała wymieniać. Nie żałuje ani plaż na Bali, ani śniegu w Alpach. Z tego pozostają tylko opalenizna i kolejne fotografie w albumie. Opaleniznę można mieć z solarium przy klinice, a albumów i tak nikt nie chce oglądać. Natomiast w lustro trzeba patrzeć każdego dnia. Poza tym, gdy podsumowała wszystkie pieniądze, które wydawała na kremy, toniki, mleczka, tonery, peelingi, maseczki i zabiegi u kosmetyczek, to wyszło jej, że tylko niewiele przepłaciła.

Zrobiła to głównie dla siebie. Z pewnością nie dla swojego męża, który był temu zdecydowanie przeciwny, szczególnie gdy dowiedział się, ile to kosztuje. Tłumaczyła mu, że wszystkie deski surfingowe, które kupił w czasie, gdy ona robiła swoje zabiegi, kosztują ich o wiele drożej, więc nie powinien narzekać. Po zabiegach sypiają ze sobą tak samo rzadko jak przed zabiegami. Nie zauważyła także, aby jej nowe piersi oraz nowe biodra i uda w jakikolwiek sposób wpłynęły na urozmaicenie ich pożycia.

Jej koleżanki z pracy podzieliły się na dwa obozy. Jeden ją totalnie krytykuje i plotkuje za jej plecami, drugi jej zazdrości. Głównie wyglądu. Ale także odwagi. Odkąd zmieniła swój wygląd, lekarze, z którym pracuje, szczególnie ci spoza kliniki przyjeżdżający robić operacje na zlecenia, flirtują z nią tak samo często jak z młodymi praktykantkami.

Starość dla niej to choroba. Nieuleczalna jak na razie. Uważa jednak, że można zatrzymać jej objawy Wcale nie musi godzić się na opadnięte piersi, otłuszczone biodra i opadające powieki. Gdy nie można starości wyleczyć kremami, fitnessem, kolejnymi dietami, pobytami na kosmicznie drogich farmach oferujących wellness, głębokim peelingiem u kosmetyczki lub hormonalnym antyagingiem, to trzeba szukać innych metod. Mało kto godzi się na przychodzący z wiekiem reumatyzm, ale większość godzi się na przychodzące także z wiekiem opadanie piersi. Ona, jak każdy, nie chce mieć reumatyzmu, ale także nie chce mieć opadniętych piersi.

Ostatnio odwiedziłem ją w drodze do Polski. Była akurat po operacji wypełniania piersi silikonem. Nie widziała żadnego powodu, aby ukrywać to przede mną. Ja także nie widziałem. Piliśmy herbatę. Ponieważ był to bardzo późny wieczór, była ubrana w półprzezroczystą, jedwabną koszulę nocną. Znamy się od tak dawna i z nią, i z jej mężem, że mogła sobie na to pozwolić. Rozmawialiśmy. Także o jej ostatniej operacji. Nie mogłem oprzeć się pokusie wpatrywania się w jej „nowe” piersi. Zauważyła to. W pewnym momencie zapytała, czy chciałbym ich dotknąć.

– Chciałabym, abyś mi powiedział zupełnie szczerze, czy dotykanie takich piersi różni się od dotykania tych naturalnych, bez silikonu -powiedziała.

Podniosła do góry materiał koszulki nocnej, zasłoniła nim swoją twarz i odsłoniła swoje piersi. Wpatrywałem się w nie krótką chwilę i wyciągnąłem dłonie. Były ciepłe, sprężyste i jędrne. Były zupełnie normalne, oprócz tego, że były o wiele młodsze od niej. Powiedziałem jej to.

– Ale ja przecież tego właśnie chciałam. Aby były młode… -odpowiedziała.

Zastanawiałem się potem, co sądzić o tym wszystkim. Czy przyjąć z pokorą do wiadomości, że żadne juwenalia nie trwają wiecznie i dotyczy to także – może najbardziej – naszego wyglądu? Czy starzenie się bez słowa protestu jest pogodzeniem się z ustaloną koleją rzeczy i jest godne i naturalne? Czy można nie zgadzać się z tym i się bronić? A jeśli tak, czy będzie to bezmyślnym i ślepym uleganiem kultowi młodości, który zawładnął najpierw mediami, a następnie światem? Ludzie od zawsze chcieli wyglądać młodo. To pragnienie nie jest jakimś fenomenem ostatnich 20 lat. Tyle że kiedyś kobiety odmładzały się, kąpiąc się w kozim mleku, potem wklepywały sobie w skórę krem Nivea, a teraz mogą wstrzyknąć sobie botoks. Nic nie budzi większej zawiści u kobiet niż widok przypadkowo spotkanej na ulicy koleżanki z liceum, która wygląda, jakby czas się dla niej zatrzymał.

Kto powiedział, że to Natura musi mieć rację? Czym szczepionka przeciw gruźlicy różni się od silikonowych poduszek w piersiach? W obu przypadkach wprowadza się obce substancje do organizmu. Dlaczego nikt nie oplotkuje bakterii Mycobacterium bovis w organizmie jakiejś zaszczepionej BCG kobiety z pierwszych stron gazet, a zrobi bulwarową sensację z krzemu w piersiach tej samej kobiety?

Może Pani wie, dlaczego?

Serdecznie,

JLW

43
{"b":"88418","o":1}