Panie Januszu,
ile razy zdarzyło się Panu zdjąć nogę z gazu, gdy mijał Pan wrak rozbitego samochodu? Wiele, prawda? W tym momencie coś chwyta nas za gardło, robi nam się sucho w ustach. Bezgłośnie zadajemy sobie pytanie – to tak wygląda śmierć? Przez dłuższą chwilę jedziemy zgodnie z obowiązującymi przepisami, aby już po kilku kilometrach wrócić do życia. Przekroczyć dozwoloną prędkość. Ale być może i my nie znaleźliśmy się w tym miejscu przez przypadek? Mieliśmy coś zrozumieć, mieliśmy się przestraszyć. Ucieszyć się, że żyjemy. Dlaczego więc tak szybko wracamy do świata żywych i przy najbliższej okazji przekraczamy dozwoloną prędkość? Wygramy – przegramy? Dlaczego tych, którym się tym razem udało, nie stać na głębszą refleksję? Dlaczego tak szybko zapominamy, że znowu wygraliśmy los na loterii? Czy dlatego, że tak naprawdę w tym względzie prędzej czy później przegramy wszyscy? Ironia to czy przestroga? Mój ojciec był świetnym kierowcą. Zginął w wypadku samochodowym, gdy siedział obok kierowcy. Czasami zastanawiam się, co czuł, gdy już wiedział, że z tego zakrętu nie wyjdą?
Pozdrawiam,
MD