Panie Januszu,
to tak, jakby mnie Pan pytał o to, czy powinno się myć zęby. Nie umyjesz, to prędzej czy później je stracisz. Zgrzeszysz, to prędzej czy później życie wystawi ci rachunek do zapłacenia. Chociaż słyszę już oburzone głosy, że przecież tylu skurczybyków jest na tym świecie i nigdy za nic nie zapłacili. To prawda, ale przecież istnieje jeszcze piekło, jego wyobrażenie i czasem nawet ateista w poszukiwaniu sprawiedliwości powołuje się na męki piekielne. Brałam w zeszłym tygodniu udział w panelu o grzechu najpoważniejszym, o grzechu pychy. Tyle, ile osób, tyle jej definicji. Socjolog koncentrował się na przejawach pychy w antycznej Grecji, znany psychoterapeuta omawiał jej istnienie w relacjach męsko – damskich, ale minę miał jakoś nietęgą. Za parę dni mieliśmy się dowiedzieć o jego wieloletnim romansie z pacjentką.
Dla mnie pycha, to bezpodstawne poczucie wyższości wobec słabszych. Mężczyzny wobec kobiety, młodszego wobec starszego i tego, który nie radząc sobie z własnymi kompleksami, dręczy innych. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Dekalog niedościgły w swoim idealizmie jest TYLKO czy AŻ swego rodzaju kagańcem moralnym. Dla nas wszystkich. Masz go na twarzy, nie ugryziesz, a mimo to nadal możesz szczekać. Chociaż niepełnym głosem. Aby w tym wszystkim się odnaleźć, nie zwariować, nie budzić się każdego ranka z kacem niedotrzymania któregoś z przykazań, każdy z nas tworzy własne, prywatne dekalogi. Gdy nawet zdarzy się nam wezwać imię Pana Boga nadaremno, to przecież możemy sobie odpuścić, bo nigdy nie zdradziliśmy współmałżonka, prawda? A to, że po ślubie jesteśmy dopiero parę miesięcy, jakie to ma znaczenie? Dlatego pytani o to, co dla nas najważniejsze, najczęściej odpowiadamy, że rodzina – to zawsze bezpieczniejsze, niż nie cudzołóż. Praca i jej umiłowanie, to w jakimś sensie zwolnienie nas z przyrzeczenia, że będziesz dzień święty święcił. Chociaż coraz więcej znanych mi ludzi zaczyna mieć serdecznie dosyć wyścigu szczurów. I nawet jeśli sami osiągnęli sporo, to dla swoich dzieci wybraliby już inny los. Wszechobecna świadomość istnienia Dekalogu ustawia nas w mało wygodnej pozycji, bo co prawda, ktoś już za nas zdecydował, co dobre, a co złe, ale to my mamy dać świadectwo prawdzie. W rezultacie każdy z nas żyje z mniejszym lub większym poczuciem winy. Ale czy inaczej wszyscy myliby codziennie zęby? Nobody is perfect.
Pozdrawiam,
MD
PS Kalendarze mamy wypełnione coraz to nowymi terminami. Tyle że coraz trudniej zrobić w nich taki oto zapis: termin na miłość.