Frankfurt nad Menem, czwartek wieczorem
Małgorzato,
nie wiedziałem…
Napisałem o zemście przypadkowo. Poruszony konkretnym wydarzeniem z Frankfurtu. Może to czysty zbieg okoliczności? A może nie? Opowiesz mi kiedyś, kto jest „żądny zemsty”? Zresztą to pewnie najmniej istotne teraz. Takich „żadnych” jest tak dużo, że stają się do siebie bardzo podobni.
Mogę sobie ich wyobrazić. Po pewnym czasie wracają jak wspomnienie o niepotrzebnie, bezsensownie straconym czasie. Zanim się opamiętamy i zauważymy, o co w tym wszystkim chodzi, wykradają nam czasami całe lata życia, energii, poświęcenia. Dla nich pomysły przeobrażamy w projekty. Jak opętani je realizujemy, ale oni się nimi chwalą. Nie wracamy dla nich do domu na czas. Spóźniamy się na spotkania z naszymi najbliższymi. Zapominamy, czy dzisiaj niedziela, czy poniedziałek. Boimy się nie swoimi, ale ich lękami. Zaniedbujemy siebie i najbliższych. Dla nich. Przyczyniamy się naszymi sukcesami do ich biografii. Jesteśmy na ich szarych, nudnych i wyświechtanych kożuchach. Nabijamy ich kasę i pompujemy w balon ich ego. Szczycą się naszymi sukcesami, uznając je za własne. Przeważnie zupełnie świadomie. Gdy czują przy tym dyskomfort (zdarzają się i tacy), usprawiedliwiają się przed sobą, wmawiając sobie i innym, że „przecież nam płacą”. Czasownik „płacić” jest dla nich trzeci na liście. Zaraz po „kupować” i „oddychać”. Potem, gdy poznamy się na ich grze i strategii, nie mając wyboru, odchodzimy. Chcemy ich zapomnieć i całkowicie wykreślić z naszego życia. Po pewnym czasie zauważamy, że nawet najkrótsze wspomnienie o nich kojarzy się nam ze straconym czasem. Ale wspomnienia wracają do nas wbrew naszej (w tym momencie wątpliwie wolnej! woli. Czasami 150 milisekund to za krótko, aby je powstrzymać. Do Ciebie pewnie też będą wracać.
A książkę Beattie już zamówiłem. Lubię czytać – ale przede wszystkim wiedzieć – to co Ty. Dzisiaj szczególnie…
Janusz L
PS To wszystko minie…