Paryż, lotnisko, czwartek w południe
Januszu,
jak to się stało, że w czasie ostatnich miesięcy zabrałeś mi tak wiele czasu? Wyliczyłeś, że prawie dwa lata, to chyba niemożliwe… A jednak przez wszystkie te dni towarzyszyło mi przyjemne uczucie swoistego wtajemniczenia. Dzieliłam się z Tobą myślami, sprawami, radościami, ale i lękami, o których dotąd z innymi, poza swoimi najbliższymi, nie rozmawiałam. Podczas tych miesięcy zaczęłam także robić coś, co dało mi wiele zawodowej satysfakcji i z czego niespodziewanie zrezygnowałam, żeby znowu po to sięgnąć. „Miałam” gazetę, „nie miałam” gazety, „mam” gazetę. Poza tym nie rozwiodłam się ani nie zostałam porzucona. Ten sam mąż i pies. Przyjaciółki i przyjaciele ci sami. Ja starsza. Każdego wieczoru zaglądałam do swojej skrzynki mailowej. Prawie za każdym razem przestraszona, jak bardzo pilnym nadawcą znowu się okażesz. Złoszcząc się przy tym, że na taką jak Twoja sumienność mnie nie stać. Ale i podziwiając Cię za wiedzę, skrupulatność i za to, że tyle w Tobie ciekawości świata. Jesteś prymusem.
Pisałam do Ciebie, mego mailowego adwersarza, między jednym a kolejnym dniem… czasami wściekła, że zamiast spędzić wieczór z mężem, stukam w klawiaturę komputera. Rzadko zapominając o Twoich ponaglaniach. Pisz, pisz, mamy terminy. Dziś także.
Czy to nie zaskakujące i ufam, że czytający te słowa w nie uwierzą, że Paryż w zupełnie niezamierzony sposób stał się klamrą naszych mailowych spotkań. Przed paroma godzinami w drodze na lotnisko przejeżdżałam przez to miasto taksówką. Mów, co chcesz, ale Remarque miał rację, że to właśnie tu Ravic zakochał się w Joannie Madou. W pierwszym mailu do mnie napisałeś: „Czy Pani chodzi na spacery w innych miastach i z innym mężczyzną?” Zapytałeś także, o to, czy lubię, gdy wtedy ten mężczyzna szuka mojej dłoni, aby zamknąć ją delikatnie w swojej?
To pytanie wydawało mi się wówczas zuchwałe. „Na początku XXI wieku?” – zapytasz. To niemożliwe, a jednak. Nawet emancypantki, a dziś tak zwane kobiety niezależne, chronią swoją prywatność, która przez innych zawsze może być odczytywana jako ich słabość. Bo to jest słabość.
Pozdrawiam i tym razem, to już do zobaczenia…
M.