– Przyjdą obcy – mój święty Piotr ze smokiem odkurzacza walczy z kurzem.
– Jacy obcy?
– Tak się mówi po szwedzku „przyjdą goście”. Czujesz tę gościnność?
Zjawi się makler – facet z biura nieruchomości, wycenić mieszkanie.
– Obcy będzie punktualnie o dwunastej?
– Jeżeli Szwed, co do minuty. Gdyby miał się spóźnić pięć minut, zadzwoni, że jest już na trasie.
W Watykanie odmawiają Anioł Pański, w Krakowie trąbią hejnał, u nas makler w pracowniczym mundurku. Bardzo czarny plastikowy garnitur i bardzo biała nylonowa koszula. Na piersi herb banku – złota moneta. Ogląda schody, skrzynkę pocztową. W mieszkaniu wyjmuje cyfrowy aparat fotograficzny, staje przy oknie z widokiem na jezioro.
– Widać tylko zimą – ostrzega Piotr.
– Sprzedamy mieszkanie w ciągu miesiąca, nie zasłonią go jeszcze drzewa. Oferta z widokiem na jezioro jest droższa.
Nie wiem, jakie widoki i na co ma gospodarka szwedzka. Chałupa kupiona względnie tanio trzy lata temu zdrożała do dzisiaj pięciokrotnie. Socjalistyczny Pietuszka czuje się nieswojo, spekulacyjnie.
– Lucky you! - makler chowa kalkulator. Zdjęcia mieszkania będą zaraz w lntemecie, ogłoszenia o sprzedaży za tydzień we wszystkich lokalnych gazetach i największym sztokholmskim dzienniku.
– A, jeszcze jedno – zawraca z tarasu. – Klienci nie lubią, gdy ktoś jest w domu, chcą mieć swobodę oglądania… rozumiecie.
Jasne, obcy nie lubią obcych.
– Ale będzie niemowlę, nie możemy ciągle wychodzić na spacery – ostrzega Pietuszka.
– No tak, tak, coś się uzgodni. Schowamy się w szafie.