„Polska ojczyzną gówniarzy” – Witkacy.
Co tydzień nowa polska sensacja, prąd, galwanizujący zdechłą żabę. Po tygodniu nikt już o niczym nie pamięta. Nie ma sądu, wyroku, konsekwencji (dawniej „honoru”).
Prywatnie nie lepiej. Niemal każdy telefon stamtąd jest bluzgiem, po którym trzeba ścierać smrodek. Kupując mieszkanie, nie wiedzieliśmy, że oddajemy się w ręce amatorów. Nic nie załatwione do końca, pomylone rachunki, obietnice bez pokrycia. Oszukujące banki, niedouczone sekretarki. Oczko wyżej to samo: redakcje, gdzie bezczelnie nie zezwalają na autoryzację, paranoicy, dopisujący do cudzych tekstów swoją wersję Pigmalionów. Nieudani reżyserzy, nie tylko filmów, ale i własnego życia. Paniusie,ja wiem lepiej”, poskręcani z chorej ambicji i zawiści młodziankowie. Rodacy!
Jestem gotowa, obolała do porodu. Polce też już nic nie brakuje. Miewam senną chętkę wyjąć ją spomiędzy nóg rękoma. Wyłuskać dojrzały owoc z pękającej łupiny.