Zagadka rozwiązana. Pięciu ludzi wystarczyło, by ogłupić wart miliardy kredytów system komputerowy najnowszej generacji. Święcki cenił się znacznie niżej, a mimo to nie zdołali wyprowadzić go w pole.
Wcześniej, zanim opuścił centrum dowodzenia, zgrał też na kryształ najnowszą wersję programu identyfikacyjnego. Wprawdzie jego prywatny naczolnik nie dysponował mocą obliczeniową pozwalającą na pełną analizę, ale proste zadanie polegające na porównaniu twarzy i sylwetek przechodzących osób – przy wystarczającej ilości czasu – powinno okazać się wykonalne i ujawnić najważniejszą anomalię. Jeśli szczęście będzie mu dalej sprzyjało, rano znajdzie to, czego szukał.
Nie musiał doprowadzać tych poszukiwań do końca. Mógł najzwyczajniej w świecie poprosić Zajcewa o podanie nazwiska Rudej, skoro był już pewny, że czarnoskóry wartownik współpracował z nią od samego początku. Akcja z ostrzeżeniem przed wubecją była zbyt dobrze zgrana w czasie, aby pojawienie się zbawczyni można uznać za zbieg okoliczności. Nie mógł jednak iść na łatwiznę. Musiał działać zgodnie z planem, aby zaskoczyć Bogów z gaciami opuszczonymi do kostek. Odnalezienie Rudej na własną rękę, bez pomocy systemu, powinno dać mu fory w rozgrywce ze spiskowcami. A kto wie, czy dzięki temu nie przepali dwóch pancerzy jednym laserem.
TRZYNAŚCIE
System Xan 4, Sektor X-ray,
11.09.2354
Śledzenie Rudej było o wiele prostsze niż jej znalezienie. Pracowała w pionie technicznym, gdzie zajmowała się serwisowaniem robotów doglądających upraw hydroponicznych. Podczas rutynowej kontroli jednej z podstacji czwartego poziomu Henryan wykorzystał loginy jej użytkownika i sprawdził na grafikach służbowych, o której Annelly Lawrence kończy pracę. Przyjrzał się także zwyczajowej trasie, którą pokonywała, wracając do siebie. Dysponując wystarczającą ilością danych, postanowił zrobić pierwsze podejście.
Kończył służbę pół godziny przed Rudą, nie miał zatem zbyt wiele czasu na przygotowania. Zdał stanowisko zmiennikowi i wmieszał się w tłum żołnierzy zmierzających na stację kolejki. Tym razem wybrał najszybsze połączenie, a dotarłszy do swojego przedziału, przesiadł się na normalną linię. Tutaj, po przeciwnej stronie obręczy, za dwoma sektorami sypialnymi, tłok w wagonikach był już znacznie mniejszy, dostał się więc bez problemu do pierwszego składu, który pojawił się na stacji tuż za kolejką ekspresową. Zanim obły wagonik uniósł się na wysokość kilku metrów, by zniknąć w najszybszym tunelu, na peron wylały się tłumy zmęczonych pasażerów standardowej linii. Święcki poczekał, aż cuchnący potem strumień minie go, po czym wskoczył szybko do kabiny, by pokonać ostatnie cztery przystanki.
Zajął miejsce siedzące, zastanawiając się nad sensownością swoich poczynań. Odtąd musiał działać w ciemno, ponieważ każde jego wejście do sieci zostałoby odnotowane i stanowiło trwały ślad, do którego bez trudu dotarłaby wubecja. Aby nie ryzykować za bardzo, poprosił Zajcewa o drobną przysługę, nie wyjaśniając, rzecz jasna, dlaczego jej potrzebuje. Czarnoskóry wartownik wsiadł na następnej stacji, przystanął obok niego, po czym gdy kolejka ruszyła, błyskawicznie zamienił baterie, korzystając z kilkusekundowego okienka, podczas którego uchwycony przez pole siłowe wagonik opadał do najniższego i najwolniejszego tunelu. Był to jedyny moment, w którym Wielki Brat stacji ślepł i głuchł. W pierwszym przedziale jedynki rozstali się bez słowa i Henryan, przez komputerowy nadzór stacji postrzegany jako Stiepandriej Zajcew, pojechał w odwiedziny do przyjaciółki, natomiast sierżant Święcki (zdaniem sieci) udał się do pobliskiej kantyny na zakupy. Na konsolach wubeków nie zaświeciła się żadna czerwona kontrolka. Zachowanie obserwowanych celów nie odbiegało bowiem od normy.
Kwadrans później Henryan trafił do przedziału, w którym mieszkała Annelly. Panował tutaj podobny ścisk jak w jego sektorze. Po wyłączeniu z użytku niemal jednej czwartej pomieszczeń mieszkalnych stacja zaczęła przypominać przetwórnię sardynek. Tak, to porównanie pasowało tu idealnie. Korytarze, zwłaszcza po zakończeniu zmiany, przypominały podajniki, którymi rzeczone rybki wpadały do puszek zwanych tutaj wagonikami kolejki magnetycznej. Wśród żołnierzy krążyły już plotki, że niektórzy szeregowcy stracili przywilej posiadania osobnych kabin, gdyż dokwaterowano im sublokatorów. Henryan nie znał wprawdzie nikogo, kto zostałby uszczęśliwiony w ten sposób, lecz podejrzewał, że w tych pogłoskach musi być ziarno prawdy.
Najpierw zajrzał do mesy, w której zwykle jadała Ruda. Zauważył ją niemal od razu: sterczała w kolejce, mniej więcej pośrodku długiej linii zmęczonych ludzi. Pomyślał, że jeśli tempo obsługi jest tu równie słabe jak w jego mesie, Annelly skończy jeść nie prędzej niż za pół godziny. Ponieważ sam też powoli zaczynał odczuwać głód, postanowił zająć inne, upatrzone wcześniej stanowisko, żeby oszczędzić sobie patrzenia na obżerające się tłumy i coraz dokuczliwszego ssania w żołądku.
Załom korytarza przy rozwidleniu, tuż pod kamerą, był idealną kryjówką dla kogoś, kto nie chciał być zauważony. To właśnie w takim miejscu czekał na niego kilka dni temu Zajcew, aby przekazać ostrzeżenie o wizycie wubeków.
Henryan wyjął z kieszeni czytnik, włączył najmniejszy rozmiar wyświetlacza, po czym wybrał na chybił trafił jeden z kanałów informacyjnych, aby zabić czas. Media zachłystywały się wiadomościami o wyjazdowej sesji senatu, w której miało uczestniczyć kilkuset reprezentantów Federacji. Nikt nie wspomniał jednak o miejscu tego niezwykłego posiedzenia, jego dacie ani prawdziwym celu, ale tego nie można było przecież wyjawić ciemnym masom. Po co ludziom wiedza, że władcy znanego wszechświata przybywają na Xana 4, by nacieszyć oczy widokiem zagłady obcej inteligentnej rasy?
Uśmiechnął się mimowolnie. Valdez powiedział mu wczoraj w wielkim sekrecie, że senatorowie zażądali od admiralicji trzystu antygrawitacyjnych spartanów, którymi będą mogli latać nad polem bitwy – oczywiście w pełnym kamuflażu – obserwując z bliska najciekawsze, to znaczy najkrwawsze starcia.
Znając życie, wiedział, że nawet tak niedorzeczne zachcianki polityków mogą zostać spełnione, a admirałowie, w podzięce za tę głupotę, otrzymają dodatkowe granty na tajne programy zbrojeniowe albo kolejne dożywotnie stanowiska doradców na Ziemi. Rączka rączkę myje, a obie wciąż brudne…
Święcki chłonął wiadomości jednym okiem, zerkając równocześnie w kierunku wyjścia z mesy. Nie chciał przegapić Rudej, a ta jak na złość wciąż nie wychodziła. Rzut oka na zegar w rogu wyświetlacza uświadomił mu, że niepotrzebnie się denerwuje, minęło bowiem dopiero siedem minut.
Pojawiła się na rozwidleniu korytarza po kolejnych dwóch kwadransach, uśmiechnięta i rozgadana. Minęła go rozbawiona do łez, idąc pod rękę ze skośnooką przyjaciółką. Niedobrze, pomyślał Henryan. Jeśli planowały babski wieczór, jego wysiłki spełzną na niczym, a Zajcew nie będzie już taki skory do pomocy, zwłaszcza gdy się zorientuje, gdzie sierżant spędził ukradziony systemowi czas.
Szedł dwa kroki za Rudą i jej towarzyszką. Kobiety wyraźnie zmierzały ku kabinie 1171, w której zakwaterowano Annelly. Jeszcze minuta i będą na miejscu. Jeszcze trzydzieści sekund, piętnaście… Henryan zwolnił. Nie chciał, by Ruda go zauważyła, gdyż zniweczyłoby to szanse na drugie podejście. Moment później zobaczył pozorowane cmoknięcie w policzek i papużki nierozłączki nareszcie przestały tworzyć parę. Skośnooka podeszła do skanera przy włazie oddalonym o trzy numery od kabiny Rudej. Sierżant minął ją, przyśpieszając nieco, by dogonić pannę Lawrence, zanim ta zdąży zamknąć za sobą drzwi.
Stanął za nią, gdy odrywała dłoń od skanera.
– Cześć – rzucił przyjaznym tonem.
Odwróciła się w progu, wciąż uśmiechnięta i pogrążona w myślach. Zdążyła zrobić wielkie oczy, zanim znalazł się wraz z nią w kabinie. Drzwi zamknęły się z cichym sykiem, odcinając dobiegający z zewnątrz gwar.