Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

– Po pierwsze, patrz na mnie, jak do ciebie mówię – zaczął spokojnie – po drugie, kolejny pocisk również zatrzyma się w ścianie, ale przechodząc przez twoją starą, durną czaszkę. Po trzecie, teraz grzecznie pokażesz nam, gdzie jest to cholerne wyjście.

Kapłan patrzył na niego w milczeniu, pocąc się ze strachu. Kuba poczuł także ostry zapach moczu, ale wolał nie spoglądać w dół.

Mierzyli się wzrokiem, gdy usłyszeli krzyki i kroki. Mnóstwo kroków, zbliżających się do nich wąskim korytarzem, którym zeszli do piwnicy. Po paru sekundach pierwsi zombie naparli na drzwi. Potem kolejni i kolejni. Dudnienie w kawał stali, który akurat ratował im życie, narastało z każdą sekundą. Małżeństwo wymieniło porozumiewawcze spojrzenia. Kuba wiedział, że Natalia nie była zachwycona jego zachowaniem, ale powinna to zrozumieć. Musiał przejąć kontrolę nad sytuacją.

– Radzę ci się pośpieszyć – powiedział Kuba, dla dodania efektu przyciskając gorącą lufę do czoła księdza tak, że tamten musiał zrobić krok w tył.

– Dobrze już, dobrze… Pokażę wam – powiedział w końcu, patrząc spode łba na swojego oprawcę. – Chodźcie za mną – rzekł i ruszył przed siebie, omijając Kubę szerokim łukiem.

Zmierzał w stronę Natalii. Nagle, zupełnie nieoczekiwanie dopadł do drzwi, odsunął zasuwę i otworzył je na oścież.

Małżeństwo zareagowało błyskawicznie, rzucając się w kierunku przełamanej barykady, niczym kupujący, którzy polują na ostatni telewizor z wyprzedaży w supermarkecie, ale i tak mieli wrażenie, że poruszają się przeraźliwie wolno.

– Wypchnij go! – krzyknął Kuba, biegnąc do drzwi.

Natalia dopadała do pleców księdza i naparła na nie całym swoim smukłym ciałem. Starała się wypchnąć go na korytarz, ale z drugiej strony kilkunastu zombie za wszelką cenę chciało się dostać do środka. W tym czasie Kuba zablokował drzwi, nie pozwalając im bardziej się uchylić. Od śmierci dzieliły ich sekundy.

– Nie… mogę! – wydusiła Natalia, starając się przekrzyczeć wrzaski i powarkiwania potworów z korytarza.

Kuba panicznie szukał wyjścia z sytuacji. Ręce mu drżały, tak samo jak nogi, które ledwo wytrzymywały napór przeważającej liczby przeciwników. W międzyczasie zombie zaczęli dobierać się do księdza. Widać ten fan apokalipsy nie spodziewał się takiego obrotu spraw, bo jego wrzask był nawet głośniejszy od krzyku oprawców. Lewa ręka duchownego zniknęła wciągnięta w tłum, gdzie dobrały się do niej co najmniej trzy pary złaknionych krwi szczęk. Kapłan ostatkiem sił trzymał się drzwi drugą ręką, ale najwyraźniej zdawał sobie sprawę, że długo tak nie pociągnie. Zombie, który stał najbliżej drzwi, wgryzł mu się w szyję, obejmując go rękami, niczym dawno niewidzianego kochanka.

Wtedy Kuba doznał olśnienia. Oni nie przyszli po nich. Oni przyszli po mięso, po kogokolwiek. Są durni jak kilo gwoździ, usłyszeli strzał, więc zleźli na dół. Nie wiedzą jednak, ile osób jest w środku piwnicy. Wezmą księdza i istnieją duże szanse, że dadzą im spokój.

– Natalia – powiedział cicho, pochylając się ku żonie – odsuń się od księdza, stań za mną i pchaj drzwi.

Natalia uniosła wymuskane brwi, ale ostatecznie, z niemałym wahaniem, posłuchała męża. Gdy już stała obok, Kuba zwolnił jedną rękę, przełożył broń i zaczął tłuc księdza w palce trzymające drzwi. Jednak wola życia duchownego była bardzo silna. Pomimo bólu, jakiego doświadczał, nie zamierzał ich puścić. Była to ostatnia rzecz, jaka łączyła go z doczesnym życiem.

– Pieprz się – powiedział Kuba, przełożył broń i strzelił księdzu w sam środek dłoni.

„Masz teraz nawet własny stygmat, popaprańcu” – pomyślał. Kapłan wrzasnął z bólu i z zaskoczenia, puścił drzwi i zniknął wciągnięty w tłum. Kuba i Natalia wykorzystali jedyną daną im szansę i dopchnęli drzwi, zatrzaskując je i zamykając ponownie zasuwę. Oparli się o nie plecami. Oboje ciężko dyszeli.

– Szybki skurwiel – wysapał Kuba po kilkunastu sekundach. Zza kawałka stali docierały do nich odgłosy makabrycznej uczty. Zombie zdawali się zapomnieć o tym, że przecież widzieli Natalię. Kuba przyłożył palec do ust.

– Musimy być bardzo cicho – wyszeptał.

Natalia kiwnęła głową, wprawiając długie blond włosy w lekkie drżenie. Jej mąż kiwnął ręką w stronę jednego ze sklepień, sugerując, że powinni się tam udać. Natalia ponownie przytaknęła, cicho wstała i na palcach podreptała we wcześniej wskazanym kierunku. Przypomniała teraz Leeloo z Piątego elementu – taka krucha, wystraszona i niepewna. Po chwili, upewniwszy się, że drzwi nie są atakowane, dołączył do niej Kuba.

– Jak tam? – zapytał, przytulając dziewczynę.

Natalia drżała. Chciała się rozpłakać, ale wiedziała, że wtedy ją usłyszą. Musiała zebrać się w sobie i nie dać się złamać.

– Ciii… Już wszystko dobrze – mówił mężczyzna, głaszcząc ją po włosach. Miał nadzieję, że z tonu jego głosu nie da się wychwycić, jak bardzo nie wierzy w to, co sam mówi.

– Znajdziemy ten tunel i wydostaniemy się stąd – dodał.

– Ile zostało ci naboi? – zapytała cicho Natalia, nie komentując deklaracji męża.

Kuba doskonale zrozumiał podtekst pytania. Zwlekał chwilę z odpowiedzią. Zastanawiał się, na co Natalia zareaguje gorzej – czy na prawdę, że nie został mu nawet jeden pocisk, czy na kłamstwo i stwierdzenie, że zostało mu jeszcze parę sztuk? Może wtedy łatwiej będzie jej to wszystko przełknąć, może wykrzesze dzięki temu odrobinę więcej woli walki.

– Mam jeszcze pół magazynka – stwierdził w końcu, zachowując pokerową twarz.

Natalia spojrzała na niego swoimi wielkimi, niebieskimi oczami, które teraz były pełne łez.

– To dobrze. Nie chcę skończyć jak one. Jeżeli do tego dojdzie, zastrzel mnie – powiedziała bez cienia strachu w głosie.

Kubę przeraziło to bardziej niż wszystkie dotychczasowe wydarzenia razem wzięte. Jego Natalia, jego własna żona prosi go teraz o to, żeby ją zastrzelił. Świat zszedł na psy. Wygląda na to, że szurnięty ksiądz miał jednak trochę racji.

– Nawet tak nie myśl – powiedział, chwytając jej dłoń w swoje ręce. Przysunął głowę tak, że stykali się czołami. – Nic takiego nie będzie miało miejsca. Wyjdziemy stąd razem, jako normalni ludzie. Potem znajdziemy jakiś samochód i podjedziemy do komisariatu. Tam dowiemy się, skąd bierze się ten burdel, znajdziemy innych ludzi i pomyślimy, co dalej. Ale najpierw musimy znaleźć tunel, o którym mówił nasz księżulo.

– Okej – wykrztusiła z siebie Natalia. Na nic więcej nie było ją stać.

– Zostań tu, ja się trochę rozejrzę. Odpocznij, może spróbuj na moment zmrużyć oczy – powiedział czule Kuba, wstając z klęczek.

– Nie! Nie ma mowy. Idę z tobą, nie zostanę tu sama – błyskawicznie odparła Natalia, zrywając się na równe nogi. – Poza tym, we dwójkę szybciej coś znajdziemy.

Kuba mimowolnie się uśmiechnął. Ludzie są w stanie znieść więcej, niż im się wydaje.

– Dobra – powiedział i pocałował żonę.

Bielany, godzina 21:45.

Kurwa! – krzyknął Tomek po kolejnej bezowocnej próbie sięgnięcia do policyjnego radia i cisnął paskiem na drugi koniec furgonetki. Sytuacja stawała się powoli beznadziejna. Zamienił wygodny areszt domowy na ciasną, klaustrofobiczną policyjną furgonetkę, w której, jak ten ostatni debil, na własne życzenie się zatrzasnął. „Tak, to bardzo w moim stylu” – pomyślał.

Łomot dziesiątek żądnych krwi rąk przybrał na sile. Chłopak rozszerzył z przerażenia oczy. Spędził już prawie godzinę w samochodzie, ale do takiego hałasu po prostu nie szło się przyzwyczaić. No dobra, może jakiemuś fanowi ostrego techno to by się udało, ale jemu na chwilę obecną było do tego stanu bardzo daleko. Usiadł na ławce pod jedną ze ścian i zaczął ponownie analizować swoje położenie.

Plus był taki, że zgodnie z oczekiwaniami w furgonetce znalazł broń i trochę innego sprzętu policyjnego – hełm balistyczny, tarczę, o kilka rozmiarów za duże rękawice. Niestety, butów nie było. Może samej broni nie było tak dużo, jak się spodziewał, ale zawsze coś – trafił na jeden pistolet maszynowy i dwie strzelby. Wszystkie trzy sztuki były załadowane, ale nie odkrył doń zapasowej amunicji. Ta duża i ciężka, srebrna skrzynia znajdująca się pod przeciwległą ławką coś mu mówiła w tej materii, ale była zamknięta na klucz. Swoją drogą tak jak i on sam. Drugi plus był taki, że w furgonetce był bezpieczny. Wzmacniana blacha i wzmacniane szkło dodatkowo zabezpieczone kratami. Brakowało w niej tylko działa na dachu albo komory teleportacyjnej do kwatery głównej – ale jak widać, wszystkiego mieć nie można.

37
{"b":"643245","o":1}