Max obserwował wszystko z otwartymi ze zdziwienia ustami, nie do końca wierząc w to, co widzi. Miał wrażenie, jakby oglądał jakiś film science fiction. Tymczasem Paweł wykorzystał nadarzającą się okazję i jednym susem doskoczył do rannej dziewczyny. Tym razem nie pytał, jak się czuje. Po prostu poderwał ją do góry, wziął na ręce i zaczął biec w stronę stacji metra. Po kilku metrach zatrzymał się i odwrócił w stronę Maxa.
– Rusz się, na co czekasz?! – krzyknął do sparaliżowanego strachem chłopaka.
Słowa docierały do niego jak przez mgłę, jednak ciało zareagowało tak, jak powinno – Max zaczął biec, chaotycznie świecąc latarką po ścianach tunelu.
– Co to, kurwa, było?! – wydusił zdyszanym głosem, gdy tylko dogonił uciekinierów.
Mężczyzna spojrzał na chłopca obojętnym wzrokiem. Nie odpowiedział.
Dobiegli na Służew. Paweł położył ranną dziewczynę na peronie, po czym podciągnął się i wskoczył w ślad za nią. Max dopiero teraz zobaczył, że pod szarą koszulką drgały potężne mięśnie. Facet był bardzo dobrze zbudowany, a do tego ruszał się bardzo zwinnie, cicho i pewnie. „Bezapelacyjnie coś ćwiczy” – pomyślał.
Paweł odwrócił się, podał chłopakowi rękę i pomógł mu wejść. Gdy cała trójka była już na bezpiecznym, jasnym kawałku podłogi, Paweł po raz kolejny pochylił się nad dziewczyną. Odwrócił ją na plecy i podłożył rękę pod głowę. Miała zamknięte oczy i delikatnie rozchylone usta. Paweł przyłożył jej dwa palce do szyi, licząc, że wyczuje tętno. Patrzył skupionym wzrokiem w głąb tunelu, z którego przyszli, w myślach licząc sekundy.
– I…? – zapytał cicho Max, nieśmiało przerywając ciężką ciszę.
Paweł w odpowiedzi pokiwał przecząco głową. Chłopak stał i przyglądał się dziewczynie. Pierwszy raz w życiu widział martwą osobę. Często wyobrażał sobie, co w tym momencie będzie czuł – czy będzie się zastanawiał nad sensem życia, nad jego kruchością, przemijaniem, czy też będzie mu po prostu smutno? A może właśnie nie poczuje niczego? W obecnej sytuacji, ku swojemu wewnętrznemu rozczarowaniu, ostatnia opcja była najbliższa rzeczywistości. Prawdopodobnie było to spowodowane szokiem, jaki właśnie przeżywał. Jeżeli powód był inny, chłopak nie chciał go znać.
Mężczyzna podniósł głowę i zaczął się rozglądać.
– Max.
– Tak?
– Stacja jest pusta.
W pierwszej chwili chłopak nie do końca zrozumiał, o co chodzi. Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w zwłoki.
– No i co z tego? – zapytał w końcu, z trudem odrywając od nich wzrok. – Stacje często są puste.
Chciał coś jeszcze dodać, ale w tym właśnie momencie uświadomił sobie, że nigdy w życiu nie był na stacji metra zupełnie sam. Zawsze obok była co najmniej jedna lub dwie osoby. Nawet w środku nocy. Spojrzał prosto w szare oczy Pawła.
Podnieśli się i ruszyli szybkim krokiem w stronę schodów prowadzących na powierzchnię. Gdy je pokonali, ich oczom ukazały się zaciągnięte do podłogi kraty. Max podbiegł i zaczął w nie wściekle walić.
– Jest tam kto?! Jeszcze my! Wypuśćcie nas, do cholery! – krzyczał, bezskutecznie łomocząc pięściami w niespodziewaną przeszkodę.
Paweł w tym czasie stał nieopodal. Skupiony, analizował sytuację, szukał wyjścia i logicznego powodu, dla którego stacja metra w środku dnia została odcięta od świata.
– Idę zadzwonić – powiedział, schodząc z powrotem na peron.
– Przecież tu masz lepszy zasięg! – krzyknął za nim chłopak.
– Żółty telefon! – odparł tamten, znikając z pola widzenia.
Max skarcił się w myślach za swoją głupotę. Spojrzał raz jeszcze na zagrodzone wyjście, po czym ruszył po schodach w ślad za towarzyszem.
Dobiegł do Pawła, gdy tamten odkładał słuchawkę na widełki.
– I co? – zapytał.
– Nic. Cisza. Nie ma sygnału.
Przez chwilę mężczyźni patrzyli na siebie. Paweł nie zdradzał najmniejszych oznak zdenerwowania. Co innego Max, który pomimo najszczerszych chęci i ogromnego wysiłku, czuł, że sytuacja zaczyna go powoli przerastać. Najpierw katastrofa pociągu, potem ta szalona kobieta i teraz to. Odczuwał ogromną potrzebę wydostania się na świeże powietrze.
– Co robimy? – chłopak przerwał ciszę.
Paweł rozejrzał się po stacji, zatrzymując wzrok na tunelu, z którego wyszli.
– Idziemy dalej.
– Co? – zapytał zdumiony Max. – Przecież to bez sensu! Musimy tu zaczekać, na pewno ktoś zaraz przyjdzie. Musimy pomachać do kamery, poczekać na ochroniarza, ratowników, albo na… – chłopak zaczął wykonywać nieskoordynowane ruchy, miotając się w panice po peronie.
Paweł popatrzył na niego z politowaniem. W końcu miał chwilę, żeby mu się przyjrzeć. Średniego wzrostu, ewidentny miłośnik ciężkiego brzmienia. Glany, bojówki i czarna koszulka z napisem, który nie sposób było przeczytać. Kudłata głowa i krzaczaste brwi skrywały ciekawe świata, brązowe oczy.
– Słuchaj. Możesz robić, co chcesz, nie będę ciągnął cię ze sobą na siłę. Wiedz jednak, że mamy zaledwie dwa wyjścia z tej posranej sytuacji – albo pójdziemy dalej z nadzieją, że na kolejnej stacji uda nam się wydostać na powierzchnię, albo zostaniemy tutaj, czekając na pomoc, najpewniej do usranej śmierci. Problem polega na tym, że nie wiem, co przyjdzie do nas pierwsze – służby ratownicze czy ta popieprzona babka, którą spotkaliśmy w tunelu. Widziałeś, jak potraktowała ranną dziewczynę. Jesteś gotowy na podobne spotkanie?
Max doskonale to pamiętał. Teraz odwrócił się w stronę zwłok i… zamarł.
Peron był pusty. Oczywiście nie licząc ich dwóch i przeciągu.
Spojrzał na Pawła z paniką w oczach. Mężczyzna odwzajemnił spojrzenie, nieświadomie zaciskając przy tym zęby. „A jednak on też się denerwuje” – stwierdził z pewną ulgą Max. Paweł jako pierwszy ruszył w stronę miejsca, w którym jeszcze pięć minut temu pozostawił martwą dziewczynę.
– Co jest, do cholery? – wyszeptał, bardziej do siebie niż do Maxa. – Przecież położyłem ją daleko od torów. Nie mogła się przeczołgać i spaść.
Max ruszył w ślad za Pawłem, jednocześnie włączając latarkę i świecąc w miejsce, gdzie przed chwilą leżała dziewczyna. Światło odbiło się od kilku świeżych plam krwi, ciągnących się w stronę torów. Kilka metrów od krawędzi peronu Paweł odwrócił się w stronę Maxa.
– Podaj mi latarkę – powiedział, wyciągając rękę.
Chłopak uczynił to bez wahania, równocześnie nie spuszczając wzroku z plam krwi. Mężczyzna podszedł do krawędzi, wychylił się i poświecił wzdłuż torów. Jego źrenice wyraźnie się rozszerzyły.
W świetle latarki Paweł zobaczył, że kobieta, którą skopał w ciemnym tunelu, wróciła, żeby dokończyć dzieła, które zaczęła podczas szamotaniny. Trafiona snopem światła uniosła głowę. Cała jej twarz była skąpana we krwi rozszarpanej dziewczyny, którą ściągnęła z peronu z powrotem pomiędzy tory. Prawdopodobnie nie dała rady się wspiąć, więc poradziła sobie tak, jak potrafiła. Z jej rąk zwisały ochłapy mięsa, wyrwane z trzewi ofiary. Popatrzyła na Pawła, lecz już po sekundzie wróciła do posiłku. Dopiero teraz w nozdrza mężczyzny uderzył ciężki zapach krwi i smród ludzkich wnętrzności. Zasłonił usta dłonią, ale dalej wpatrywał się w scenę rzezi, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Sądził, że po misji w Afganistanie i Somalii już nic go nie zaskoczy – naoglądał się wystarczająco dużo śmierci i zła, siedząc na widowni w pierwszym rzędzie. Nie raz był świadkiem okrucieństwa ludzi wobec ludzi. Widział, jak podrzynają sobie gardła, jak wciskają palce w oczodoły. Jak duszą się, zaciskając jednocześnie wściekle zęby. Jednak to, co obserwował teraz, wykraczało poza jego zdolności rozumowania. To nie było normalne. Nie tutaj, nie w Warszawie, nie w chłodnym tunelu metra. Nie w środku jego pieprzonego urlopu.
Usłyszał hałas i automatycznie podniósł latarkę, oświetlając tunel, z którego wcześniej wyszli. Ujrzał w nim dziesiątki ludzi idących mozolnie w stronę peronu. „Ocaleni” – pomyślał automatycznie w pierwszej chwili. Jednak wszyscy oni byli jacyś dziwni. Szli chaotycznie, nieskładnie, jak dzieci, które dopiero stawiają pierwsze kroki, lub jak ludzie, którzy dopiero co wyszli poturbowani z wypadku. „No bo wyszli z wypadku, kretynie” – skarcił się w myślach. Nagle mężczyzna, który znalazł się najbliżej rozszarpywanej kobiety, wyraźnie przyspieszył. Zaczął jęczeć, powłócząc nogami i wyciągając przed siebie spaloną rękę. Jego ubranie kleiło się od zakrzepłej krwi i kurzu. Po kilku krokach podszedł do zwłok, opadł ciężko na ziemię i zagłębił ręce w rozdartym ciele bestialsko zamordowanej dziewczyny. Uniósł fragment jej wnętrzności i łapczywie wsadził sobie do ust.